Jednym z bohaterów II wojny światowej na terenach, którymi się zajmuję był Florian Budniak ps. „Andrzej”. Jego postać i bohaterskie czyny opisuję w kilku moich książkach. Zbulwersowany tym, jak został przedstawiony w książce „Tajemnica z Auschwitz”, zdecydowałem się napisać swoją recenzję tej książki. Odnalazłem żyjącą rodzinę Floriana Budniaka, która również oburzona była treścią  książki. Z wnukiem bohatera i jego rodziną w marcu 2020 roku pojechaliśmy do Muzeum Auschwitz i do Kobiel Wielkich, by prostować fałsze zamieszczone w książce.

„Istnieje od jakiegoś czasu tendencja u piszących na temat drugiej wojny światowej dziennikarzy, pisarzy i historyków, by negować lub deprecjonować zasługi Polaków, uczestników wojny.Przykładem niech będzie książka „Obłęd 44” o Powstańcach Warszawskich, książka „Bandyci z AK” o wykonawcach wyroków Państwa Podziemnego na zdrajcach. Autorom chodzi o to, by obdzierać z zasług i heroizmu walczących Polaków, a pokazywać przyzwoitość i dylematy katów i zbrodniarzy. Aby z bohaterów robić tchórzy a z oprawców ofiary.Niestety w tę tendencję wpisuje się książka Niny Majewskiej-Brown „Tajemnica z Auschwitz – prawdziwa historia”. Opowiada historię obozowych przeżyć Stefanii Budniak, żony słynnego dowódcy oddziału partyzanckiego ziemi radomszczańskiej Floriana Budniaka ps. „Andrzej”. Trafiła do KL Auschwitz w wyniku aresztowania w leśniczówce w Kobielach Wielkich jako zakładniczka, gdyż Gestapowcom nie udało się ująć poszukiwanego „Andrzeja”, ukrytego w tym czasie w domowej skrytce.

 Tchórz czy bohater

Inspiracją Autorki do napisania książki stały się opowiadania na temat tamtych wydarzeń córki Budniaków, Ewy, która przekazała Autorce  zasłyszane od matki opowieści. Ewa Budniak nie ukrywa swojej niechęci, a nawet obsesyjnej nienawiści do ojca, obwiniając go o całe zło, które spotkało żonę i córki w wyniku tragicznego wydarzenia z 28 października 1943 r. W chwili aresztowania matki Ewa miała niespełna trzy lata. Nie może raczej pamiętać szczegółów tych wydarzeń. Przeżyła niewątpliwie traumę spowodowaną brakiem obecności rodziców we wczesnym okresie jej dzieciństwa. Pretensje do ojca rozciąga również na okres powojenny, a nawet na okres po jego śmierci: „Ewa na grobie rodziców, znicz i kwiaty zawsze kładzie po stronie mamusi. Nigdy nie wybaczyła ojcu tego, co zrobił jej mamie” (Str. 356). Jak pisze Autorka książka powstała dlatego, że jej przyjaciółka, Ewa: „Marzy o tym, by o jej mamie i świństwie, które zrobił jej mąż, usłyszeli inni” (Str. 358). Na czym polegało to „świństwo” Floriana Budniaka? W wywiadzie zamieszczonym na youtube Ewa odpowiada: „Był zaciekłym patriotą, nie miał odwagi wyjść ze skrytki”. Można przewidzieć co słało by się gdyby wyszedł. Zostałby zakatowany na miejscu, albo po okrutnym śledztwie, a współpracująca z nim żona i tak trafił by do obozu. Taka bowiem była ta wojna, tak nieludzkie było postępowanie Niemców. To ojciec zadbał, aby córki po aresztowaniu matki znalazły bezpieczne schronienie w domu jego rodziców.

Przypadek rodziny Budniaków nie był odosobniony. Nieomal wszyscy leśnicy i gajowi na tym terenie zaangażowani byli w działalność konspiracyjną. Dzięki ich pomocy mogła przez całe miesiące i lata utrzymywać się działalność partyzancka. W konspiracji zaangażowane były także setki mieszkańców wiosek i miasteczek. Wszyscy oni mieli żony, córki, lub matki i siostry. Mieli więc nie angażować się tylko pilnować swych rodzin? Tak uważa pani Ewa B., a za nią Autorka książki.

W okolicach gdzie działał Florian Budniak już wcześniej, bo w 1942 roku wydarzyła się podobna sytuacja, gdy Gestapo aresztowało, jako zakładniczkę, żonę poszukiwanego dowódcy partyzanckiego M. Tarchalskiego „Marcina”. Jadwiga Tarchalska ps. „Dama” również została umieszczona w więzieniu w Częstochowie. Ich jedenastoletnią córkę, Marysię ukrywano przed Niemcami w różnych miejscach, między innymi u państwa Tymowskich w Ulesiu.

W nieodległej od Kobiel Wielkich leśniczówce koło Strzałkowa, 15 czerwca 1944 roku Gestapowcy próbowali aresztować Romana Plewińskiego za przynależność do AK. Udało mu się uciec, a zamordowani zostali żona i dwójka dzieci. Czy Tarchalski i Plewiński też byli „tchórzami”? W powszechnej opinii uchodzą oni wszyscy za bohaterów II wojny światowej na tym terenie. Pamięć o nich przechowuje się z czcią i szacunkiem.

Cudowny Niemiec

Cała treść książki jest opisem „romantycznego związku”, jaki połączył więźniarkę z Auschwitz, Stefanię Budniak z oficerem SS, Jürgenem. Pani Nina pisze w swej książce, że Jürgen był jednym z trybików i wbrew swojej woli znalazł się w SS i w Auschwitz. Był czuły, troskliwy, bezinteresowny, uczuciowy i platonicznie zakochany z wzajemnością. Tak przesłodzone, że nie łatwo się to czyta… Do SS nie wcielano z łapanki i z przymusu. Należeli tam najbardziej fanatyczni wyznawcy nazizmu, uważający Polaków i Żydów za podludzi. Czynienie więc bohatera z takiego człowieka jest co najmniej niegodziwe.

W zamieszczonym wywiadzie Autorka książki mówi, że rozpracowanie konspiracyjnej działalności Floriana nie zajęło Gestapowcom dużo czasu. Już na początku wojny zjawili się aresztując jego żonę. Tymczasem Florian, który faktycznie od początku wojny uczestniczył w konspiracji, został wydany przez konfidenta i Gestapo zjawiło się w leśniczówce w Kobielach ponad cztery lata od wybuchu wojny. Dalej Autorka podaje, że Stefania spędziła w Auschwitz niemal całą wojnę. Z dokumentów wynika, że przebywała tam od grudnia 1943 roku do sierpnia 1944 roku czyli osiem miesięcy.

Nie jest uczciwe pisanie i wypowiadanie się w imieniu – nie żyjącej już przecież – Stefanii. Czy naprawdę tak źle myślała o mężu i tak czule o Jürgenie? Dziś czytelnik nie ma już możliwości skonfrontowania tych przemyśleń i osądów. Zdrowa logika każe jednak powątpiewać a Rodzina kategorycznie zaprzecza takim pomówieniom.

Nieprawdą jest, co podaje Autorka, że był dowódcą oddziału partyzanckiego już od połowy 1943 roku i z tego powodu prawie nigdy nie było go w domu. Do lasu poszedł po aresztowaniu żony i w listopadzie 1943 roku objął dowództwo oddziału w miejsce Stanisława Sojczyńskiego ps. „Zbigniew”. Wcześniej zatrudniony był oficjalnie jako leśniczy i mieszkał w domu.

Florian egoista

„Tyle razy prosiłam, żebyś nie robił z naszego domu ochronki! Stoję wściekła (…) pochylając się nad siedzącym Florianem”. Tak zareagowała żona na wieść, że Florian próbował ukryć ukraińskiego żołnierza.

„Myślisz, że nie wiedzą, że z tą swoją bandą łazisz po lasach…Do diabła z szacunkiem, zastanów się wreszcie co robisz! Może w ogóle powinieneś siedzieć w lesie i się tu nie pokazywać, może tak byłoby bezpieczniej. (…) Naszym obowiązkiem jest walczyć za ojczyznę – odpowiedział Florian. (…) „Boże, jaki on jest głupi!” (Str. 51)

„Podczas gdy dla nas staje się z dnia na dzień coraz bardziej obcy, w oczach swoich partyzantów awansuje na jeszcze większego bohatera, przywódcę, wizjonera. Ostatnio wymyślili nawet piosenkę, która ma rozsławić jego czyny. Zupełnie jakby był jakimś cholernym rycerzem z legendy! Boże, jaka jestem na niego zła”. (Str. 53)

„Myślałam, że mój mąż nie może być już głupszy i bardziej zawzięty, tymczasem się myliłam”. (Str. 80). Tak reaguje żona na wiadomość od męża, że partyzanci zabili dwóch Niemców.

Kolejne żale i pretensje jakie już po wojnie pod adresem Floriana kieruje Ewa (i ponoć jej mama) dotyczą tego, że ojciec otrzymawszy w październiku 1948 roku posadę w Ministerstwie Leśnictwa w Warszawie przeniósł się tam z całą rodziną.

„Nie zważając na protesty żony przeprowadził całą rodzinę do Stolicy, zabierając Ewę z Wysokiej. Ich życie radykalnie się zmieniło. Zamieszkały w dużym mieszkaniu w luksusowej dzielnicy przy ulicy Filtrowej (…). Dziewczynki zaczęły edukację w dobrych szkołach. Jednak żadna nie była szczęśliwa. Przyzwyczajone od wiejskiego życia, dusiły się w wielkim mieście. Florian rzadko bywał w domu, całe dnie spędzając w Ministerstwie. Stefania czuła się odarta ze wszystkiego, samotna i pozostawiona sobie. Grudzień 1949 roku przyniósł kolejny dramatyczny przełom w życiu rodziny”. (Str. 347)

Florian pod fałszywymi zarzutami został aresztowany i skazany na dożywocie, zamienione potem na 15 lat więzienia. Stefania została wyrzucona ze służbowego mieszkania, z którego mogła zabrać tylko rzeczy osobiste. Na mocy amnestii 22 sierpnia 1956 roku odzyskał wolność.

„I kolejny raz, nie licząc się z tym, że dzieci mają w Warszawie przyjaciół, Stefania pracę i przyjaciółki (…) bezwzględnie, egoistycznie postanowił przenieść całą rodzinę do Poznania. Podjął pracę w Instytucie Technologii Drewna gdzie pracował przez 28 lat. Pod koniec kariery naukowej uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego”. (Str. 351)

W zamieszczonych na końcu książki podziękowaniach Autorka pisze, że obawiała się, czy nie zrani swojej przyjaciółki Ewy. Nie przejmowała się, że zrani pamięć Floriana Budniaka, partyzantów, jego przyjaciół i wszystkich, którzy go znali lub choćby o nim słyszeli. Wbrew intencjom córki Ewy obie  zraniły też pamięć o matce. Stefania była ofiarą nieludzkiego systemu hitlerowskiego, a nie ofiarą „egoistycznego” męża, który z „bandą” partyzantów prowadził swą „męską wojnę”.

PS.

W/w recenzja ukazała się w „Gazecie Częstochowskiej” i „Nowinach z Gminy”. Wpłynęła krytyczna opinia i odpowiedź autora. Szerszą odpowiedzią był artykul „Przemilczenia”. (patrz na blogu).

Szanowni Państwo.
Z dużym zainteresowaniem czytam Państwa kwartalnik, a szczególnie część poświęconą historii gminy
Dąbrowa Zielona, choć sprawy kulturalno – oświatowe są w krągu moich zainteresowań.
W numerze nr 1/2020 uwagę moją zwróciła recenzja książki Niny Majewskiej–Brown “Tajemnica z Auschwitz”.
Autorem recenzji jest pan Jan Cezary Lis. Nie podważam ocen wystawionych książce przez pana Lisa, choć nie
ze wszystkimi się zgadzam. Za burka wszystko wygląda tak prosto. Ten zły, ten dobry, ten zdrajca, ten bohater.
Szanuję cudze opinie i uważam bezsprzeczne każdy ma prawo do swojego osądu.
Ale nie w tym rzecz. Autor recenzji pisze :
“Istnieje od jakiegoś czasu tendencja u niektórych piszących na temat drugiej wojny światowej dziennikarzy,
pisarzy i historyków by negować lub deprecjonować zasługi Polaków, uczestników wojny….”
Tu autor wymienia tytuły książek : “Obłęd 44” o Powstaniu Warszawskim i “Bandyci z AK” i polakożerczych
autorów Grosa, Grabowskiego i innych piszących w “Gazecie Wyborczej”.
Chciałbym uświadomić pana Jana Cezarego Lisa, że tendencja deprecjonowanie zasług Polaków, uczestników
wojny trwa już od bardzo dawna.
Niejaki generał Władysław Anders, cytuję : Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność …..”i jeszcze :„Jestem na kolanach przed walczącą Warszawą jednak sam fakt powstania w Warszawie uważam za zbrodnię. Dziś oczywiście nie jest jeszcze czas na wyjaśnienie tej sprawy, ale generał Komorowski i szereg innych osób stanie na pewno przed sądem za tak straszliwie lekkomyślne i niepotrzebne ofiary.” Źródła cytatów są o ogólnie dostępne.
                 Piszę “niejaki generał ”no bo cóż, według autora recenzji jest to osoba nie zasługująca na szacunek
deprecjonująca zasługi Polaków, polakożerca. Coś strasznego !!!. Nazwanie powstania ciężką zbrodnią, lekkomyślne i niepotrzebne ofiary powstania. Osób o takich poglądach jest dużo więcej : gen. Kazimierz Sosnkowski, Władysław Pobóg Malinowski, Jędrzej Giertych, Jerzy Giedroyc, Wojciech Wasiutyn czy Melchior Wańkowicz i inni. Czy oni też deprecjonują zasługi Polaków w II w.ś.?
To dziwne, wymienieni do “Gazety Wyborczej” na pewno nie pisali, ale może byli wiernymi czytelnikami, lub co
gorsza fuj ….prenumeratorami “Gazety”!!! ?.
               A co do Żołnierzy Wyklętych.
Coś z okolicy. Niedaleko, rzut beretem od Dąbrowy Zielonej jest mała wioska – Michałopol.
Panie Redaktorze-Recenzencie, jest wdzięczna historia do opowiedzenie o wydarzeniach z 7 marca 1945 roku, które miały tam miejsce i o tym co było dalej. Czy był tam wtedy adiutant Warszyca generała bryg. Stanisława Sojczyńskiego, co stało się ze świadkami co chcieli mówić.??.
Proszę nie powoływać się na Instytut Pamięci Narodowej syg. akt S 68/01/Zi, tam nic nie ma.
A może to zbrodnia komunistyczna ??? Tylko skąd ten adiutant ??? Psuje wszystko !!!. Po za tym gdyby zrobiła to komuna, IPN by nie milczał, chyba że tam też czytają “Gazetę Wyborczą”.Temat w sam raz dla Pana.
Wyborczej Pan nie czyta – to da Pan radę. Na pewno !!!!!. Powodzenia !!!!!!
        pozdrawiam Leszek Wieczorek
Szanowna Redakcjo pisma Nowiny z Gminy,
w odpowiedzi na list dot. mojej recenzji książki – posyłam mój tekst dot. tego tematu pt. „Przemilczane…”
Złośliwe insynuacje Pana L.Wieczorka, jakoby „niejaki generał W.Anders był dla autora recenzji (tzn. dla mnie) osobą nie zasługujacą na szacunek spowodu negatywnej opinii o Powstaniu” – jest NIGODZIWYM POMOWIENIEM. Nie będę tego autorowi pomówienia wyjaśniał, podobnie jak rzekomego udziału adiutanta „Warszyca” w mordzie w Michłopolu w marcu 1945.
Niech Pan Wieczorek nadal czyta „GW” i stamtąd czerpie wiedzę historyczną, jeśli tak bardzo chce.
Ja odsyłam go do mego tekstu ( Przemilczane… w załączeniu).
Pozdrawiam
Cezary Lis, Ahaus

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *