Na blogu będę przypominał bohaterów moich książek. Oto jeden z nich.
Józef Alfons Kasza (Józef Kowalski), ps. „Alm”, ur. 24.08.1920 r. w Katowicach. Był Ślązakiem z Katowic i gdy Niemcy zajęli tę część Kraju, uznali osiadłych tam ludzi za rodowitych Niemców i wszystkich młodych powołali do niemieckiego wojska.
Przed wojną Alm studiował przez dwa lata chemię na Politechnice we Lwowie. Po otrzymaniu wezwania do niemieckiego wojska zdecydował się na ucieczkę na Zachód. Aresztowano go w Czechach i odstawiono z powrotem do Katowic. Rodzina uradziła, że najłatwiej będzie mu ukryć się przed poborem, jeżeli zamieszka u dalekiej ciotki pod Berlinem w niewielkiej miejscowości Teltow, Grinenstr.11. I tak się stało. Tymczasem jednak ojciec Alma, powstaniec śląski Florian Kasza – za manifestowanie polskości i za karę, że syn przez pół roku nie stawił się na wezwanie do wojska, został wysłany do obozu koncentracyjnego w Dachau. Warunek zwolnienia był jasny: syn musi się stawić do wojska.
Po kilku miesiącach ciężko chora matka prosi syna, by wrócił do Katowic, co też on natychmiast czyni. Zabierają go do przyspieszonej podchorążówki Wehrmachtu w koszarach w Oleśnicy. Ojciec wychodzi z Dachau na wolność. Po kilku miesiącach umiera matka Alma, a jego samego wysyłają na rosyjski front. Podczas tragicznej dla Niemców rosyjskiej zimy, zostaje ranny pod Leningradem. Odesłano go na leczenie do szpitala w Mińsku, a potem na rekonwalescencję do Katowic. Próbuje nawiązać kontakty z AK.
Ucieka z wojskowego transportu na front niedaleko Częstochowy, ląduje u pani Celiny Wrzalikowej w Wólce Prusickiej. Był tam kiedyś przed wojną, w czasie wakacji z kolegą Michałem Nowackim, kuzynem gospodyni. Stamtąd trafia do oddziału leśnego okręgu Radomsko.
August Jaguszewski tak wspomina „Alma”: „Latem 1943 r. u dowódcy kompanii „Grunwald” Obwód Radomsko, zgłosił się niemiecki Unteroffizier (kapral) z prośbą o przyjęcie go do leśnego oddziału. Po początkowych uprzedzeniach do dezertera z Wehrmachtu, tak w Dowództwie, jak i w Komendzie Obwodu szybko zorientowano się w możliwościach samorodnego talentu dowódczego i organizacyjnego człowieka, który pozostawał pod ścisłą obserwacją. Nabyte doświadczenie frontowe z jednej z najlepiej wtedy zorganizowanej armii jaką był Wehrmacht, doskonała znajomość psychiki i mentalności Niemców, a także języka niemieckiego, logicznie nakazywały wykorzystać wszystkie te atuty. Szybko więc awansuje do stopnia podporucznika obejmując jednocześnie dowództwo jednego z plutonów. Niedługo potem mianowano go także zastępcą dowódcy Kompanii. Na tych stanowiskach zdał celująco egzamin z partyzanckiego zawodu.”
U Stanisława Kryńskiego w majątku w Strzałkowie „Alm” poznał i zakochał się z wzajemnością w Nike z domu Belinianka, którą poślubił pod koniec wojny. Umieścił ją tam na czas wojny ojciec, Tadeusz Belina (1886-1958), poseł na Sejm II RP, właściciel majątku Brzeźnica – Strzelce Wielkie. Matka, Aniela z d. Jałowiecka, ur.1888 na Litwie, studiowała potem w Szwajcarii i na UJ w Krakowie. Spokrewniona była z Józefem Piłsudskim, Witkiewiczami i gen. Sosnkowskim. Zmarła w 1935. Żoną St. Kryńskiego (1912-1967) była ich starsza córka, Zofia (1914-2010).
„Alm” bardzo szybko zdobył sobie opinię nieprzeciętnie zdolnego, doświadczonego i uwielbianego przez swych podkomendnych i starszych od siebie rangą kolegów. Przysyłany był, jak wielu innych z lasu, do dworu w Strzałkowie, albo na jedną dobę, aby się porządnie wykąpać i żeby choć jedną noc spędzić w normalnym łóżku, a czasem na kilka dni, gdy musiał być u dentysty lub odbyć rozmowę ze starszymi rangą. Najlepiej odpoczywał, zaszywając się z powieścią w ręku, np. Rodziewiczówny. Nie było łatwo ukryć go przed znajomymi, był towarzyski i kontaktowy. (ze wspomnień jego narzeczonej z tego okresu, potem żony).
Swoje doświadczenie w walce znakomicie stosował w działalności partyzanckiej. W pełni wykorzystywał doskonałą znajomość języka niemieckiego i wojskowych zwyczajów niemieckich. Pracował w nasłuchu, często organizował oddział przebrany w niemieckie mundury, z którym rozbrajał Niemców, likwidował posterunki żandarmerii, robił zasadzki na transporty.
Awansowany na ppor. od sierpnia 1943 r. dowodził partyzanckim 1 plutonem. Od 1.06.1944 r. był zastępcą dowódcy oddziału ”Grunwald” kapitana Floriana Budniaka ps. ”Andrzej”. W połowie lipca 1944 r. por. ”Alm” jest d-cą III kompanii „Cedr”, utworzonego batalionu „Tygrys”. Był jednym z najdzielniejszych dowódców. W ostatnich miesiącach wojny oficer służb specjalnych.
Po zakończeniu działań wojennych osiada z żoną w rodzinnych Katowicach, w dzielnicy Brynów. Chce kontynuować przerwane studia, normalnie żyć. Nowa władza komunistyczna intensywnie poszukuje go, nakłada na niego karę śmierci, o czym poufnie informuje go przyjaciel z AL-owskiej partyzantki „Paweł”. Z Poznania przysłał list p.Tymowski, przyjaciel z okresu partyzantki, proponując zajęcie i urządzenie się w Poznaniu. Spotkał tam nieoczekiwanie Nieniewskich, znajomych z folwarku Jasień, którzy otrzymali tam poniemiecką willę, dzięki protekcji wuja, M.Spychalskiego, obecnie gen. reżimowego. Groziło dekonspiracją. Wyjechał więc do Szczecina ale i tam spotyka dawnych swoich podopiecznych z partyzantki. I tam także groziła dekonspiracja. Wraca na Brynów, gdzie odwiedzają go; skoczek z Anglii Wiechuła i cichociemny F. Serafiński ps. ”Drabina”, z którym próbuje przez granicę z Czechosłowacją przedostać się do Niemiec. Zawiedli kurierzy, więc znów wraca, zatrzymując się u Hanki Longchamp, dawnej mieszkanki Pławna, która teraz mieszka w Krakowie, w dużym, choć okropnie przeludnionym mieszkaniu gościnnej rodziny Reyów. Wyjeżdża po kilku dniach, w amerykańskim mundurze w misji wojskowej (dzięki wstawiennictwu kard. A.Sapiechy) do Meppen w Niemczech, gdzie spędza zimę 1945r. Wstępuje do Polskiej Kompanii Wartowniczej przy Armii USA w Monachium.
Dzielny żołnierz trzech armii!!!
W mundurze oficera Armii Stanów Zjednoczonych, nadzorującego kolumnę transportu z pomocą
żywnościową dla Polski, przybył do Kraju. Nawiązał kontakty z kolegami z AK, wręczył im odpowiednie
dokumenty i mundury amerykańskie, zabierając niektórych ze sobą w powrotnym transporcie.
Wyjechał z nim między innymi. „Cichociemny” por. Fryderyk Serafiński ps. ”Drabina” – d-ca komp.
AK. Głównym jego celem było zabranie z Polski swojej żony, Nike ( Aniela z d.Belina, ur.1919-zm.2000 w Londynie).
Mieli troje dzieci; Anna, ur.1948 r., Donald, ur.1950 r. i Tadeusz, ur.1955 r.
Ile razy był jeszcze w Polsce, komu pomagał, kogo uratował? Czy kiedyś się dowiemy? Przypisuje mu
się też wywiezienie z Polski pierwszej żony gen. W. Andersa z synem, którzy ukrywali się podczas
okupacji w majątku Siemińskich w Żytnie, ale historycy tego faktu nie potwierdzają (Andersowa z
synem, Jerzym wyjechała przez Czechosłowację na Zachód).
„Alm” osiadł ostatecznie w Anglii, skończył studia. Zmagał się z wieloma trudnościami i poważną chorobą (gruźlica). Zawiedziony, oderwany od kraju, nie umiał pogodzić się z rzeczywistością i znaleźć swego miejsca w życiu. Popijał, popadł w nostalgię. Zmarł w Londynie, w 1960 roku, w wieku zaledwie 40 lat.
Jego żona Aniela z d.Belina, ur.1919-zmarła w 2000 w Londynie. Mieli troje dzieci; Anna, ur.1948 r., Donald, ur.1950 r. i Tadeusz, ur.1955 r.