-40 lat temu, pod koniec 1984 roku, podczas wizyty w Polsce, pojechałem z Mamą do Warszawy i odwiedziłem Kościół św.Stanisława na Żoliborzu. Pamiętam tę niesamowitą atmosferę, gdy ludzie przekazywali sobie wiadomość o tragicznej śmierci ks.Jerzego Popiełuszki. Po powrocie do Katowic, z przejęciem opowiadalismy o tym Rodzinie. Jedyny raz w życiu widziałem wtedy mego płaczącego ojca. Wielokrotnie potem odwiedzałem grób ks.Jerzego, nazywając Go w modlitwie swym „bratem”.

19 października 1984 roku ks. Jerzy Popiełuszko został pod Bydgoszczą porwany i skatowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa PRL. Jego ciało zostało wyłowione z Wisły przy tamie we Włocławku. Pogrzeb kapłana odbył się 3 listopada w parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Była to jedna największych religijno-patriotycznych manifestacji w historii Polski.

Wcześniej 13 października 1984 roku próbowano zatrzymać jego samochód koło Gdańska, rzucając w szybę kamieniem. Kierowcy udało się opanować pojazd i uciec przed zamachem. Później okazało się, że funkcjonariusze mieli wówczas w samochodzie między innymi: narzutę, worki, łopaty i kamienie.

Uważnie i z przejęciem śledziłem poprzez TV przebieg procesu toruńskiego, gdzie sądzono porywaczy i morderców ks.Popiełuszki. Potem przekonałem się, że była to wyreżysowana przez komunistyczne władze „szopka”.

Śledztwo Prokuratora A.Witkowskiego

Pod koniec 2002 prokurator Andrzej Witkowski z pionu śledczego IPN w Lublinie kolejny raz zasugerował wersję zabójstwa ks. Popiełuszki podważającą ustalenia sądu w Toruniu z lat 80. Trwały starania nad ustaleniem, czy za zabójstwem stały osoby „wyżej postawione w hierarchii partyjno-państwowej”. W 2008 sformułowaną przez Witkowskiego hipotezę, zakładającą, że Jerzy Popiełuszko nie zginął 19, lecz 25 października, po kilkudniowych torturach w bunkrach w Borze Kazuńskim, ponownie przywołał były prokurator IPN Leszek Pietrzak.

Prokurator Witkowski zajmował się sprawą Popiełuszki w latach 1990–1991, zanim został od niej odsunięty. Witkowskiemu udało się wówczas ustalić, że 19 października 1984, w czasie gdy grupa Piotrowskiego z SB czekała, aż Popiełuszko opuści kościół w Bydgoszczy, w tym samym miejscu oczekiwała inna grupa, z Wojskowej Służby Wewnętrznej, (bydgoskiej WSW). Witkowski w 1991 zabezpieczył m.in. „dziennik obserwacji”, w którym pod datą 19 października 1984 r. widniało nazwisko Popiełuszki jako osoby obserwowanej, a obok nazwiska sześciu osób (pięciu mężczyzn i jednej kobiety) zajmujących się obserwacją. Doprowadził do przesłuchania funkcjonariuszy. Przyznali oni, że byli obecni na miejscu, tzn. pod kościołem w Bydgoszczy, początkowo podając mało wiarygodne wyjaśnienia, co tam robili (twierdzili, że śledzili inną osobę z opozycji, co nie zgadzało się z treścią „dziennika”). Trzech funkcjonariuszy WSW ostatecznie wyraziło wolę współpracy z prokuraturą, żądając jednak w zamian gwarancji bezpieczeństwa dla siebie i rodzin. Witkowski przekazał tę informację ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości i jego zastępcy, po czym został odsunięty od śledztwa.

Obserwatorzy” z bydgoskiej WSW byli obecni w Górsku, gdzie doszło do porwania ks.Popiełuszki. Ludzie Piotrowskiego wyprowadzili z golfa kierowcę (Chrostowskiego), posadzili go w swoim fiacie i założyli mu na ręce kajdanki. Natomiast funkcjonariusze inni niż grupa Piotrowskiego zajęli się Popiełuszką – przeprowadzili go do innego pojazdu stojącego ok. 200 m dalej, przy bocznej drodze. Oba pojazdy dotarły do Torunia, już bez Chrostowskiego, Popiełuszko został pod mostem w Toruniu ciężko pobity i najpóźniej właśnie wtedy przekazany funkcjonariuszom bydgoskiej WSW. Ci, jak zeznali Witkowskiemu, zawieźli Popiełuszkę do bunkra amunicyjnego w Kazuniu koło Nowego Dworu Mazowieckiego. Tam czekali na nich mężczyźni mówiący po rosyjsku. W drodze z Torunia do Kazunia za funkcjonariuszami WSW podążała nadal grupa Piotrowskiego, zaś w samym Kazuniu Piotrowski miał po raz kolejny ciężko pobić Popiełuszkę i na tym jego udział w sprawie miał się zakończyć. Co najmniej jeden z bydgoskich funkcjonariuszy WSW, którzy zeznawali przed Witkowskim w 1991 r., wymienił z nazwiska trzech ludzi, którzy (wraz ze wspomnianymi osobami mówiącymi po rosyjsku) przejęli Popiełuszkę w Kazuniu. Byli to trzej oficerowie WSW w Warszawie w stopniu pułkownika, kapitana i majora. Kilka dni po 25 października gen.Kiszczak osobiście wydał rozkaz dezynfekcji opisywanego bunkra, mimo że nie leżało to w jego kompetencjach.

W 2008 roku dziennikarz Leszek Szymowski dotarł do trzech podwładnych funkcjonariusza SB, dowódcy grupy, której zadaniem było wówczas przygotowanie opisywanego bunkra i dostarczanie obecnym tam funkcjonariuszom odzieży i żywności, oraz do innego członka tej samej grupy. Kamienie, za pomocą których obciążono ciało Popiełuszki, wykazały zawartość minerałów występujących w okolicy Kazunia, zaś niewystępujących w okolicy Włocławka, gdzie ciało zostało wrzucone do wody.

Ustalenia śledztwa Witkowskiego potwierdza też to, że gdy w 1984 r. milicyjni technicy zbadali fiata, którego Piotrowski i jego grupa użyli do porwania Popiełuszki, nie znaleziono w bagażniku ani krwi, ani potu, ani śladów butów. Taką ekspertyzę płk Tadeusz Rydzek, ówczesny dyrektor Zakładu Kryminalistyki Komendy Głównej MO, przekazał gen. Ciastoniowi – co wzbudziło gniew Ciastonia, bo było to sprzeczne z oficjalną wersją zabójstwa (zgodnie z którą Popiełuszko miał być wyciągany z bagażnika, ciężko bity, a następnie znów wsadzany do bagażnika). Natomiast sierż. Roman Nowak, przewodnik psa tropiącego używanego podczas poszukiwań w 1984 r. w Górsku, zeznał, że pies tropiący podjął trop z golfa, którym podróżował Popiełuszko, i poprowadził w miejsce oddalone o 200-250 metrów, przy bocznej drodze – nie zaś w miejsce, gdzie rzekomo zatrzymał się fiat grupy Piotrowskiego; przy czym próbę z udziałem psa wykonywano nie mniej niż trzy razy i za każdym razem rezultat był ten sam.

W latach 2003–2004 prokurator Witkowski, tym razem jako pracownik IPN, ponownie zajmował się sprawą, jednak do przekazania aktu oskarżenia (który miał wymieniać m.in. nazwisko Kiszczaka) do sądu nigdy nie doszło, gdyż szef pionu śledczego IPN Witold Kulesza uznał pracę zespołu Witkowskiego za zakończoną. Witkowski zrezygnował później z pracy w IPN.

Pomoc w uprowadzeniu i współpracę z SB zarzucano również Waldemarowi Chrostowskiemu, który w dniu porwania zastąpił stałego kierowcę Popiełuszki, Jacka Lipińskiego.

Oficjalnie zwłoki znaleziono 30 października 1984 roku o godzinie 17:00 w zalewie koło tamy we Włocławku. Jednak jeden z toruńskich prokuratorów zajmujących się poszukiwaniami Popiełuszki zeznał, że już 26 października wezwano go w okolice tamy we Włocławku, aby asystował wydobyciu z rzeki zwłok. Na miejscu poinformowano go jednak, że sprawa jest „nieaktualna”.

Czarna seria zgonów

Red.Leszek Szymowski we „Wprost” z 6 lipca 2008 r. opisał „dziwne” kulisy zgonów siedmiu osób związanych ze sprawą zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Jednym z najdrastyczniejszych przypadków tej czarnej serii zgonów jest śmierć w grudniu 2004 r., jakoby na skutek „zatrucia alkoholem metylowym”, Jana O., kluczowego świadka, mogącego obalić dotychczasowe ustalenia dotyczące śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Dwa i pół roku przed śmiercią Jan O. podczas przesłuchania przez prokuratora IPN stwierdził, że 25 października 1984 r. ok. godz. 22 widział, jak tajemniczy mężczyźni wrzucają zwłoki do Wisły we Włocławku. Jan O. i jego dwaj towarzysze (kolega i szwagier) mieli być tak blisko całej sprawy, że zwłoki o mało nie wpadły do ich łódki. Według autora tekstu, zeznanie Jana O. podważało oficjalną wersję zabójstwa, według której uprowadzenia i mordu na kapelanie „Solidarności” dokonało trzech oficerów SB: G. Piotrowski, W. Chmielewski i L. Pękala, podczas gdy całą akcję zaplanował i kierował nią ich przełożony płk A. Pietruszka. Według dziennikarza „Wprost”, w dniu 25 października 1984 r. ci trzej domniemani zabójcy byli już od dawna w areszcie, w którym przyznali się do uprowadzenia i zabicia księdza.Jana O., głoszącego tak przeciwstawną oficjalnej wersję, znaleziono martwego w szpitalu wrocławskim. Miał się zatruć alkoholem metylowym… podczas hospitalizacji. Nader dziwny był fakt, że nie przeprowadzono sekcji zwłok Jana O., choć wnioskowała o to jego rodzina.

Szokujący jest fakt, że śmierć w wyniku zatrucia alkoholem metylowym poniosły również dwie osoby z najbliższej rodziny ks. Popiełuszki.Już w 1992 r. w białostockim szpitalu zmarł syn brata księdza, – Tomasz. Przed zgonem bratanka ks. Popiełuszki, jego ojciec Józef otrzymywał anonimowe telefony, żądające, by przestał zajmować się śmiercią brata. Już po śmierci Tomasza anonimowi rozmówcy Józefa Popiełuszki naciskali na niego, aby on i jego najbliżsi nie rozmawiali z prokuratorami IPN, „niczego sobie nie przypominali ani w ogóle nie mówili na temat księdza Jerzego”. Rozmówcy wielokrotnie straszyli Józefa Popiełuszkę i najbliższe mu osoby, grozili śmiercią lub ciężkim pobiciem. Osiem lat później kolejną ofiarą śmierci na skutek zatrucia alkoholem metylowym padła Danuta Popiełuszko, żona drugiego brata księdza – Stanisława. Zmarła 1 lutego 2000 r. z poziomem alkoholu we krwi, wielokrotnie przekraczającym dawkę śmiertelną. Z innych relacji (poza „Wprost”) wiadomo, że nigdy nie brała alkoholu do ust. Także w jej przypadku, mimo próśb rodziny, nie zgodzono się na przeprowadzenie sekcji zwłok. Dziennikarz „Wprost” cytuje wyznanie lekarza z białostockiego szpitala, który widział zwłoki Danuty Popiełuszko: „Na jej rękach zauważyłem maleńkie ślady po igłach w okolicach żył. Wskazywały, że ktoś wstrzyknął tej pani truciznę w formie stężonego alkoholu”. Skądinąd wiadomo (spoza relacji „Wprost”), że mąż p. Danuty, brat księdza Jerzego, Stanisław, wielokrotnie domagał się wznowienia śledztwa w sprawie zabójstwa ks. Jerzego, by ustalić prawdziwych inspiratorów tej zbrodni.

„Esbecy skazani za zamordowanie Popiełuszki zostali objęci wszystkimi możliwymi amnestiami. Dzięki temu każdy z nich odsiedział mniej niż jedną trzecią kary. Dodatkowo wszyscy bardzo często wychodzili na przepustki. Czy to nie była premia za milczenie?”.

Piotr Litka, dziennikarz i autor kilku publikacji książkowych o prześladowaniu księży w latach 80., mówi, że prawdopodobna wydaje się hipoteza, iż księdza porwano nie po to, aby go zabić, ale sytuacja wymknęła się sprawcom spod kontroli. Z nowych zeznań i analizy poprzednio zebranych dowodów wynikało, że w sprawę zabójstwa księdza zamieszanych było znacznie więcej osób niż czteroosobowa grupa osądzona w procesie toruńskim. Ksiądz Popiełuszko mógł być wrzucony do rzeki później, niż wynikało ze śledztwa z 1984 r. Być może przez kilka dni był gdzieś przetrzymywany i dopiero potem zamordowany albo przetrzymywano jego zwłoki. Dlaczego?

Sekcja zwłok prowadzona pod kierunkiem profesor Marii Byrdy i doktora Tadeusza Jóźwika trwała osiemnaście godzin. Lekarze zakończyli ją dopiero 1 listopada. Cały czas była rejestrowana na taśmie magnetowidowej, a rozmowy lekarzy nagrywano na magnetofon. Całe ciało było tak zmienione, że mieliśmy kłopoty z jego rozpoznaniem – opowiadał ksiądz Grzegorz Kalwarczyk. – Zawsze wydawało mi się, że jestem twardy, wytrzymały. Ale to, co wtedy ujrzałem, naprawdę mną wstrząsnęło. Całe ciało było pokryte sińcami, dolne części goleni wyglądały tak, jakby pozdzierano z nich naskórek albo jakby były objedzone przez faunę wodną. Twarz – pożółkła, oczodoły poczerniałe, palce u rąk i nóg koloru szaro-brązowego, przeżarte wodą. Włosów jakby mniej, były powyrywane.

Wyniki sekcji zwłok przez lata ukrywane były przed opinią publiczną. Dziś dowiadujemy się, że Ksiądz miał: połamanych 6 żeber, złamany nos, wyrwane ucho, wydłubane oko, wyrawny lub zmiażdżony język, wyrwane 3 palce u ręki, wyrwane paznokcie, zmiażdżone kolano, 61 ran na całym ciele. Ciągle nie mamy pewności w tej sprawie. Kto mataczy, kto i dlaczego nie mówi prawdy, kto coś ukrywa ?

Rola Prymasa Glempa

Po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczyłem w licznych protestach i manifestacjach. Na wiadomość o przyjeździe Kard.Glempa do Essen na spotkaniez bp F.Hengsbachem, zorganizowałem grupę Polonijną, by przekazać nasze oburzenie i poparcie dla „Solidarności”. Kard.Glemp nie zechciał się z nami spotkać.

Dużo później dowiedziałem się, że od początku wobec NSZZ „Solidarność” prowadził politykę powściągliwego poparcia dla tej organizacji, dystansując się od podziemia i napięć związanych z jego działalnością. Poparł zakończoną niepowodzeniem próbę nakłonienia uwięzionych przywódców NSZZ „Solidarność” do emigracji. W okresie ostrych konfliktów społecznych podejmował się mediacji, uczestnicząc m.in. 4 listopada 1981 w spotkaniu generała Wojciecha Jaruzelskiego z Lechem Wałęsą. 13 grudnia 1981, w dniu wprowadzenia stanu wojennego, chcąc zapobiec otwartym walkom, w kazaniu wygłoszonym w Kościele Matki Bożej Łaskawej w Warszawie apelował o zachowanie spokoju, co wykorzystywała w TVP komunistyczna propaganda. Po interwencji kierownika Urzędu do Spraw Wyznań Jerzego Kuberskiego, mającej miejsce w nocy z 16 na 17 grudnia 1981, nakazał wstrzymać publikację opracowanego przez hierarchów Kościoła katolickiego komunikatu krytycznego wobec wprowadzenia stanu wojennego.

W milenijnym 2000 r., podczas publicznego rachunku sumienia, kard.Glemp przepraszał: „Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia księdza Jerzego Popiełuszki, mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku”.

O rozmowach z prymasem ksiądz Jerzy mówił: „Były gorsze niż z SB”. Ponoć po nich płakał. Kardynał Józef Glemp był dla Popiełuszki surowy. Zarzucał duszpasterzowi „Solidarności” pychę. Prymas regularnie wzywał ks.Popiełuszkę na rozmowy „pacyfikacyjne” (tak nazwie je w osobistym dzienniku ksiądz). Wedle bliskich, do śmierci w styczniu 2013 r., wciąż tkwił w prymasie seniorze cierń winy. Przez 29 lat, o jakie przeżył księdza Jerzego, pewnie wielokrotnie zastanawiał się, gdzie jest granica pomiędzy tym, co pozostaje w ludzkiej mocy, a tym co jest „zamysłem Bożym”, na który nie ma się wpływu. Było wiele kontaktów i rozmów Prymasa z gen.W.Jaruzelskim i gen.Cz.Kiszczakiem – co z nich wyniknęło ?

W gmachu Komitetu Centralnego komunistycznej partii spotykają się natomiast I sekretarz Wojciech Jaruzelski, minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak i pułkownik SB Adam Pietruszka. Jest zastępcą szefa IV departamentu SB, odpowiedzialnego za walkę z Kościołem. Jaruzelski mówi podobno do szefa MSW: – Załatw to, niech on nie szczeka.
Słowa Jaruzelskiego najlepiej rozumie Pietruszka. Jego ludzie – Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski – znają dokładnie plany księdza. Niemal codziennie nękają go telefonami z pogróżkami, przebijają opony w samochodzie, wrzucają do skrzynki na listy kartki ze słowami: „Usmażysz się żywcem na ziemi, nie w piekle”.
Prokuratorskie oskarżenia nic nie dały. Przesłuchania – także nic. Prowokacja w mieszkaniu przy ul. Chłodnej, gdzie SB podrzuciła kompromitujące materiały m.in. amunicję i antypaństwowe ulotki – bez efektu. Ksiądz Popiełuszko nie został złamany. Od 1982 r Ksiądz Jerzy stał się dla komunistów wrogiem numer jeden.

Rzecznik rządu Jerzy Urban 19 września 1984 w tygodniku „Tu i teraz” pisze (pod pseudonimem Jan Rem) felieton, w którym nazywa księdza niebezpiecznym fanatykiem, twórcą seansów nienawiści, Rasputinem, kimś, kto zagraża społeczeństwu i trzeba go natychmiast usunąć.
Dokładnie miesiąc później do akcji rusza samodzielna grupa „D” IV departamentu. Esbecy czekają przed kościołem w Bydgoszczy, w którym Popiełuszko odprawia mszę. W bagażniku dużego fiata mają broń, sznury, pałki i brezentowy worek. Jadą za księdzem, gdy ten wraca do Warszawy. Atakują po drodze. W worku, obciążonym kamieniami, oprawcy wrzucają duchownego do Wisły.

 

W maju 2024 w drodze z Sanktuarium NMP w Toruniu do Warszawy na spotkanie z gen.Andrzejem Kowalskim, autorem książki „Zabity za Prawdę”, zatrzymałem się przy tamie we Włocławku. Tam wrzucone zostało do Wisły ciało zmaltretowanego ks.Popiełuszki. ( 19 lub 25.10.1984r.).

Po 40 latach od śmierci w dniu19.10.2024 oglądałem na różnych programach TV (najczęściej na „Republika”) obchody rocznicowe. Nie widziałem nigdzie nikogo z polityków obecnie rządzącej Koalicji.Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych postanowił w ogóle nie wziąć udziału w obchodach 40. rocznicy męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, ani obecny szef Urzędu Lech Parell, ani jego zastępca Michał Syska, w żaden sposób 19 października nie upamiętnili ks. Jerzego. Nie byli na Żoliborzu, nie było ich też w innych miejscach dedykowanych ks.Jerzemu .Co więcej, w mediach społecznościowych darmo szukać jakiejkolwiek wzmianki o tej rocznicy. To rzecz zupełnie niezrozumiała. Byłem rozczarowany. Powielano jedynie obowiązującą wersję śmierci z toruńskiego procesu. Dobór zaproszonych gości był pod tym kątem dokładnie wysegregowany. Nie zaproszono nigdzie członków Rodziny Księdza, prokuratorów Witkowskiego i Pietrzaka, ks.A.Małkowskiego, prof.Chruścielewskiego, red.Sumlińskiego,Litke i Kratiuka. Bo nie wolno mieć innego zdania na temat okoliczności śmierci Ks.Jerzego niż ta oficjalna ??( to podobnie, jak w sprawie katastrofy smoleńskiej).

Jesteśmy z ks.Jerzym rówieśnikami z 1947 roku. Mam kilkanaście książek i dziesiątki artykułów o Nim. Poznałem, studiując Jego życirorys, że w tym samym czasie byliśmy w jednostce wojskowej w Bartoszycach. On w JW specjalnej dla Kleryków, ja w JW dla studentów. Bardzo chciałem poznać Rodziców Ksiedza Jerzego. Udało mi się dotrzeć z córką Julią w Jego rodzinne okolice dopiero w lipcu 2019 roku, gdy Rodzice już nie żyli. W filmie fabularnym o ks.Popiełuszce jest taka początkowa scena, gdy mały Popiełuszko jest w lesie z ojcem na grzybach. Zaskakuje ich obława wojsk KBW na żołnierzy wyklętych. – To byli bandyci ? Pyta ojca. Nie to rycerze – padła odpowiedź ojca. W domu od zawsze kultywowano pamięć o wuju Alfonsie Gniedziejce (brat matki), żołnierzu partyzantki Armii Krajowej, który w wieku dwudziestu jeden lat zginął po wojnie z rąk sowieckich.

Do dziś Ks.Jurek jest mi, jak brat – bliźniak. JEGO dewizę „zło dobrem zwyciężaj” starałem się zawsze wprowadzać w swe życie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *