Trzy lata temu napisałem List Otwarty dotyczący okoliczności tajemniczej śmierci ks.F.Blachnickiego. Rozesłałem go szeroko do mediów publicznych, do redakcji gazet katolickich, do IPN, do środowiska Ruchu Oazowego. Mój List nie spowodował żadnej reakcji. Jedynie z Sekretariatu Metropolity Krakowskiego otrzymałem odpowiedź, że: Ksiądz Kardynał przyznał, że w załączonym liście stawia Pan w istocie odważne pytania i ufa także ,że nie pozostaną one bez odpowiedzi.
Czy mogłem się spodziewać, że odpowiedzią będą medialne pomówienia mnie przez panów Pospieszalskiego i Woyciechowskiego, że to ja właśnie byłem groźnym agentem w otoczeniu ks.Blachnickiego ?
Oto treść mego listu otwartego sprzed trzech lat:
List otwarty
Od kilku dni przypomina się w polskich mediach postać Jolanty Gontarczyk-Lange. Po powrocie z Niemiec do Polski w 1988 r. robiła zawrotną karierę polityczną. Już w III RP pełniła od 1990 r. funkcję Sekretarza Generalnego w Demokratycznej Unii Kobiet, a w rządzie SLD-PSL została zastępcą dyrektora Departamentu Administracji Publicznej MSW. Od kilku lat jest prezesem Stowarzyszenia „Pro Humanum”. W czerwcu 2019 r. organizowała Warszawskie Dni Różnorodności, a w grudniu tego samego roku decyzją Prezydenta Warszawy przyznano dla jej fundacji milion osiemset pięćdziesiąt tysięcy złotych na prowadzenie Centrum Wielokulturowości.
Jakież to zasługi dla „upowszechniania i ochrony wolności oraz swobód obywatelskich” ma ta pani, tak hojnie wspierana przez R. Trzaskowskiego, kandytata na Prezydenta Polski?
Zwerbowana w 1977 r. do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa przebywała w latach 1984-1988 jako agentka SB o pseudonimie „Panna” wraz z mężem Andrzejem (agent „Yon”) w Carlsbergu, realizując zadania inwigilowania i rozbijania działalności księdza Blachnickiego.
Byłem bliskim współpracownikiem ks. Franciszka Blachnickiego od pierwszych dni jego pobytu w Carlsbergu. Trafiłem tam przez pośrednictwo ks. abp. Szczepana Wesołego z Rzymu. Współzakładałem ChSWN i organizowałem m.in. Marsze Wyzwolenia Narodów. Dobrze poznałem wszystkich współpracowników, w tym małżeństwo Gontarczyków. Byłem nieobecny w Carlsbergu w czasie tragicznej śmierci Ojca Blachnickiego 27 lutego 1987 r.
Na wiadomość o prowadzonym przez IPN śledztwie dotyczącym okoliczności śmierci ks. Blachnickiego zgłosiłem się w 2006 r. do prokurator Ewy Koj w Katowicach, deklarując chęć złożenia wyjaśnień. Zostałem poinformowany, że nie będę wysłuchany, gdyż śledztwo zostało umorzone.
Dziś po informacji o wznowieniu śledztwa ponownie zadeklarowałem chęć współpracy z IPN.
Nurtuje mnie ciągle wiele pytań i wątpliwości związanych z tą sprawą:
- Dlaczego pospieszono się z pochówkiem, nie przeprowadzając sekcji zwłok zmarłego nagle ks. Blachnickiego? Należało to zrobić zaraz po śmierci, albo w 2000 r. w czasie ekshumacji, względnie z chwilą podjęcia śledztwa w 2005 r., gdy zwłoki spoczywały już w kraju w Krościenku. Sekcji nie przeprowadzono do dnia dzisiejszego.
- Dlaczego informacja o agenturalnej działalności Gontarczyków, którą ks. Blachnicki przed swoją śmiercią podzielił się z najbliższymi, nie została przez nich upowszechniona? Gontarczykowie pozostali po śmierci Księdza w Carlsbergu jeszcze przez kilkanaście miesięcy, a wszyscy nieświadomi ich prawdziwej roli byli narażeni na niebezpieczeństwo.
- Dlaczego prowadząca śledztwo prokurator nie przesłuchała osobiście podejrzanych w sprawie agentów Gontarczyków, ani żadnego z prowadzących ich w MSW oficerów przełożonych? Lista osób składających wyjaśnienia w śledztwie była skąpa i nieadekwatna.
- Dlaczego nie dokonano wizji lokalnej na miejscu w Carlsbergu, gdzie możnaby przesłuchać szerszy krąg osób, wtajemniczonych w sprawę ?
- Dlaczego nigdy ani IPN ani Polskie Służby nie zwróciły się do służb wywiadu i kontrwywiadu niemieckiego o informacje na temat agenturalnej działalności Gontarczyków na terenie Niemiec ? Niemieckie służby dużo wcześniej posiadały już takie informacje i z niezrozumiałych względów zdecydowały się zatrzymać agentów dopiero wtedy, gdy ci – uprzedzeni – zdążyli się ewakuować na kilka godzin przed przybyciem służb.
- Dlaczego nigdy w tej sprawie nie wypowiedziały się publicznie osoby najbardziej kompetentne z najbliższego otoczenia Ojca Blachnickiego? Brak jasnego stanowiska ze strony tego środowiska pozwala na przedstawianie w internecie najbardziej niedorzecznych i złośliwych relacji, jak choćby ta, z końca maja br. pastora i prezesa Stowarzyszenia „Pojednanie” o tym, że rzekomo: „Franciszek zmarł na własne życzenie (…) a dorabianie na siłę legendy jest nieuczciwe i jest kłamstwem. Wyrządza szkodę zarówno Blachnickiemu, jak i następnym pokoleniom”.
Znałem księdza Blachnickiego, charyzmatycznego wychowawcę młodych pokoleń, proroka i wizjonera naszych czasów. Poznałem też haniebną działalność Gontarczyków w Carlsbergu. Nie mogę dziś dłużej milczeć w tej sprawie.
Szkodę Czcigodnemu Słudze Bożemu i „następnym pokoleniom” wyrządzają wypowiedzi takie, jak powyższy cytat, zamieszczony w internecie. To nie służy pojednaniu – Pastorze!
Cezary Jan Lis, Ahaus/Niemcy, 01. czerwca 2020