Za kilka dni na zaproszenie Romka Liszki ze Stowarzyszenia Luzarczyków oraz Pani Dyrektor Biblioteki w Chrzanowie będę mówił tam o ks.F.Blachnickim, w 36tą rocznicą Jego śmierci. Przy tej okazji będę chciał przypomnieć postacie ks.M.Luzara i H.Kmieć. Nie poznałem Jej nigdy, stąd przypominając ją posłużę się cytatami osób, które Ją dobrze znały.
Helena Kmieć pochodziła z Libiąża ,k.Chrzanowa . Helena studiowała inżynierię chemiczną w języku angielskim oraz śpiewała w Chórze Akademickim Politechniki Śląskiej. Posługiwała na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. 8 stycznia 2017 r. rozpoczęła służbę w placówce sióstr służebniczek dębickich w Cochabambie w środkowej Boliwii. Nie mogła jednak przewidzieć tego, co miało wydarzyć się w nocy 23/24 stycznia w Cochabamba. W ochronce, w której nocowały wolontariuszki, dochodzi do napadu. Jak podają lokalne media, atak najprawdopodobniej miał podłoże rabunkowe. Helena umiera od serii ciosów zadanych nożem. Pomoc przychodzi zbyt późno.
„To była taka osoba, która zawsze była uśmiechnięta. Było w niej coś takiego, czego opisać się nie da. Są takie osoby, z którymi po prostu chce się przebywać. Są takie osoby, które mobilizują, prowokują ku dobremu” – tak wspominał zmarłą ksiądz Piotr Filas, prowincjał polskich Salwatorianów.
– Helena żyła w takiej sytuacji, w jakiej żyje dziś mnóstwo ludzi, to przecież nie była osoba wzięta z kosmosu albo z nieba. Wychowała się w mieście, gdzie mieszka bardzo wiele podobnych do niej ludzi, chodziła do szkoły jak wszyscy, pracowała, jak większość z nas, była w tym wszystkim normalna
– Helena na pewno ofiarowała swoje życie Panu Bogu, ale nie w takim sensie, że miała iść do zakonu, ale przez to, że wiedziała, że Pan Bóg ma najlepszy plan na jej życie. Wiedziała, że jeśli pozwoli się Bogu wprowadzić do swojego życia, to przeżyje je najlepiej na świecie, że wykorzysta je na maksimum – wspomina Teresa, siostra Helenki.
– Helenka była osobą, która się nie skarżyła. Ze swoimi problemami, zmartwieniami najczęściej kierowała się do Pana Boga i Jemu powierzała dużo swoich trudności. Oczywiście zdarzało się, że czasem opowiadała mi o jakimś problemie i prosiła o radę. – Myślę, że były też takie sytuacje, o których wiedziała tylko ona i Pan Bóg – gdy Helena wyjeżdżała, napisała do mnie SMS-a, że na pewno szybko się zobaczymy. I chociaż to miało być za sześć miesięcy, to ja wtedy pomyślałam: szybko zleci, nie ma się o co martwić – Ostatni raz przed jej wylotem widziałyśmy się w domu i trwało to zaledwie cztery dni. Pamiętam, że miałyśmy konkretne plany na takie siostrzane pożegnanie, ale to w końcu nie wyszło. Nie martwiłyśmy się tym, bo pomyślałyśmy, że jak nie tym razem, to następnym dodaje Teresa Kmieć.
Uśmiech, wsparcie, dobre słowo – tym Helenka zdobywała sobie przyjaźnie i tak została zapamiętana przez innych.
– Helenka była zawsze pełna energii, radości, wszędzie gdzie się pojawiała, rozsiewała dobro – mówi nam Paulina Plucińska, przyjaciółka Heleny. – Miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że lubiłam z nią przebywać. Takie wewnętrzne ciepło i siłę, których nie potrafię zdefiniować. Nie przypominam sobie sytuacji, w której komukolwiek odmówiłaby pomocy. Ale potrafiła też ją przyjmować, nie wstydziła się tego, że miała gorsze momenty. Myślę, że tak silny człowiek może być tylko „po Bożemu”, kiedy pokłada w Nim nadzieję. To właśnie ta nadzieja, o której wspomina przyjaciółka, pchała Helenkę do podejmowania kolejnych wyzwań. Także tych najtrudniejszych.
– Często myślimy o świętości jako o czymś oderwanym od rzeczywistości, czymś nie do osiągnięcia. Każdy, kto spotkał Helenkę, wspomina, że to była przede wszystkim dobra osoba – wspomina ksiądz wikariusz z parafii św. Barbary w Libiążu. – Ona wcale nie żyła jakoś ascetycznie, miała przecież chłopaka, była normalną dziewczyną taką, jak każda inna – dodaje ks. Sebastian Kozyra.
Tak samo zapamiętał ją biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej, prywatnie wujek zamordowanej bp Jan Zając. – Helenka to była osoba pełna zapału. Wiadomo, że głęboko religijna, ale i otwarta na drugiego człowieka. Skończyła studia, pracowała, zawsze była włączona w działanie wolontariatu, brała czynny udział w Światowych Dniach Młodzieży w 2016 jako wolontariuszka, świetnie znała język angielski, bo studiowała w tym języku – mówi nam bp Zając.
Wszystkie te historie łączy jedno: służba. Żeby zrozumieć życie Helenki, trzeba rozważyć tajemnicę tego słowa. Jej służba często miała charakter prosty, codzienny. Przejawiała się w najprostszy możliwy sposób: uśmiech do drugiego, pomoc w lekcjach, wspólny spacer i wysłuchanie problemów innych osób, wyręczenie kogoś w pracy, kiedy współpracownik miał gorszy dzień. Nic wielkiego, po prostu: służba.
Grób Helenki co jakiś czas odwiedzają wierni. Z Boliwii, Węgier, Polski. Ostatnio nad mogiłą modlił się ksiądz Krzysztof Domagalski, polski misjonarz, który swoją posługę pełni w północno-wschodniej Boliwii. – Kiedy dowiedziałem się o zabójstwie młodej, polskiej misjonarski w miejscowości Cochabamba, postanowiłem, że jeśli kiedykolwiek udam się jeszcze do ojczyzny, to pierwszym miejscem, które odwiedzę, będzie właśnie miasto, z którego pochodziła Helenka. Dlatego tu jestem – mówi. – Dzisiaj spełniłem obietnicę; poznałem najbliższych Helenki, mogłem pomodlić się nad jej grobem.
Grób Heleny stał się również głównym celem pielgrzymek. – Niedawno przyjechała grupa z Pszenna, niedaleko Świdnicy. Przyjechali, by prosić o zdrowie dla swojej katechetki. Wcześniej była grupa z Piotrkowa, a w ubiegłym tygodniu z Węgier. To jest wyjątkowe – mówi ksiądz Kozyra. Grób Helenki co jakiś czas odwiedzają wierni. Z Boliwii, Węgier, Polski. Grób Heleny stał się również głównym celem pielgrzymek. Niedawno przyjechała grupa z Pszenna, niedaleko Świdnicy. Przyjechali, by prosić o zdrowie dla swojej katechetki. Wcześniej była grupa z Piotrkowa, a w ubiegłym tygodniu z Węgier. To jest wyjątkowe – mówi ksiądz Kozyra. – Zawsze, kiedy jest mi trudniej, mam jakiś problem, to idę do Helenki na cmentarz i odzyskuję tę duchową moc. Odczuwam z nią bardzo dużą bliskość. Właśnie dlatego umieściłem ją w gronie zacnych świętych na banerach naszego kolejnego marszu. Wydaje mi się, że to nie jest przesada: ona jest świętą i ta jej świętość jest namacalna.
Tymczasem w parafii św. Barbary trwa zbieranie materiałów, które mają posłużyć w procesie beatyfikacyjnym. Na razie jest ich kilkaset, lecz z tygodnia na tydzień liczba świadectw wzrasta. – Wszystkie świadectwa łask doznanych dzięki Helence zbieramy. Formalnie w Kościele katolickim do uznania świętości konieczne jest przeprowadzenie procesu beatyfikacyjnego. Według kościelnych wymogów proces może rozpocząć się najwcześniej pięć lat po śmierci.
Do dziś do grobu młodej dziewczyny przybywają wierni niemal z całego świata. Dla nich już jest świętą. 24 stycznia 2023 minęła szósta rocznica jej tragicznej śmierci.