W ostatnich dniach minionego 2022 roku odeszli do „Domu Ojca” Papież Benedykt XVI i ausralijski kard. G.Pell.
Benedykt XVI był wybitnym teologiem wśród papieży. Jego teologiczny głos liczył się nie dlatego, że był papieżem, tylko ze względu na wyjątkową wartość jego dzieł. Był człowiekiem soboru, ale z drugiej strony był też człowiekiem tradycji – starał się tradycję wielu rytów szanować, respektować, podkreślać. Sięgnął do tradycji Mszy trydenckiej, pozwolił swobodnie odprawiać tę Mszę.
„To był pontyfikat kontynuacji dzieła Jana Pawła II i Benedykt XVI tego nie ukrywał, kiedy chociażby odwiedzał Polskę. Z drugiej strony tyle lat będąc prefektem Kongregacji Doktryny i Wiary u boku Jana Pawła II, był niezwykle zatroskany o czystość doktryny”
Ceniłem Go za wiedzę, skromność i szacunek wobec poprzednika Jana Pawła II. Papież Benedykt XVI był bardzo lubiany przez Polaków. Wbrew temu co mówią, że w Polsce są jakieś antyniemieckie fobie, ten papież w Polsce był bardzo dobrze odbierany.
W czasie pielgrzymki do Polski papież Benedykt XVI 25-28 maja 2006 r. odwiedził Warszawę i miejsca związane z papieżem Janem Pawłem II: Częstochowę, Wadowice, Kalwarię Zebrzydowską, Kraków i Oświęcim. Do Polski następca św. Piotra przybył 25 maja 2006 r. Hasłem, które mu towarzyszyło w trakcie podróży, były słowa „Trwajcie mocni w wierze”. Choć nawiedzał miejsca związanych z Janem Pawłem II, nie była to tylko podróż sentymentalna. Papież starał się pokazać znaczenie wiary.
Szczególnym wydarzeniem papieskiej pielgrzymki do Polski była 28 maja wizyta w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, w miejscu będącym symbolem największego ludobójstwa w historii ludzkości. Wyznał wtedy: „W miejscu takim jak to, brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? Dlaczego na to przyzwoliłeś? W tej ciszy chylimy czoło przed niezliczoną rzeszą ludzi, którzy tu cierpieli i zostali zamordowani. Cisza ta jest jednak głośnym wołaniem o przebaczenie i pojednanie, modlitwą do żyjącego Boga, aby na to nie pozwolił nigdy więcej” – powiedział papież. Jak zaznaczył, „przychodzę tutaj jako syn narodu niemieckiego i dlatego muszę i mogę powtórzyć za moim poprzednikiem: Nie mogłem tutaj nie przybyć. Przybyć tu musiałem. Był to i jest obowiązek wobec prawdy, wobec tych, którzy tu cierpieli, obowiązek wobec Boga: jestem tu jako następca Jana Pawła II i jako syn narodu niemieckiego – syn tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia narodowi, roztaczając perspektywy dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie, by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania”. Jeszcze mocniej mówił o winie Niemców w przemówieniu w Parlamencie Niemieckim.
Benedykt XVI podjął zdecydowaną walkę z nadużyciami seksualnymi wśród duchownych.
Benedykt XVI niejeden raz miał okazję przekonać się, iż nie może liczyć na lojalność tych, którzy powinni wspierać go najbardziej. Hierarchia kościelna na świecie masowo bojkotowała wydaną przez niego instrukcję, by nie przyjmować do seminariów i nie wyświęcać na księży osób o skłonnościach homoseksualnych. W wielu wpływowych kręgach katolickich krytykowano go niemal za wszystko: za słynną mowę ratyzbońską, za dokument „Summorum Pontificium”, za zdjęcie ekskomuniki z czterech biskupów lefebrystycznych etc.
Zmarły 31 grudnia zeszłego roku emerytowany papież Benedykt XVI napisał po rezygnacji ze swego urzędu, że w swojej ojczyźnie – Niemczech był celem „furii” i „słownych ataków” ze strony przeciwników. Wspomina o „klubach” homoseksualnych w seminariach i biskupach odrzucających tradycję katolicką. We Włoszech ukazała się książka „Co to jest chrześcijaństwo. Duchowy prawie-testament”, która jest zbiorem nieznanych dotąd tekstów napisanych przez Josepha Ratzingera w okresie po jego ustąpieniu w lutym 2013 r.
Może warto podkreślić fakt, iż w niemałej liczbie seminariów studenci przyłapani na czytaniu moich książek byli uznawani za nienadających się do kapłaństwa. „Moje książki były ukrywane jako literatura szkodliwa i były czytane tylko w ukryciu”— napisał emerytowany papież. Przywołując moment ogłoszenia swojej rezygnacji 11 lutego 2013 roku, przyznał, że był wtedy „wyczerpany”.
Walkę tę kard. Ratzinger rozpoczął jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, ale dopiero jako papież zdołał ostatecznie załatwić wiele spraw. „Pod rządami tego papieża wielu biskupów zostało odwołanych z powodu zaniedbań w wyjaśnianiu przestępstw seksualnych podległych im księży lub z powodu ich własnych nadużyć. Benedykt XVI wzmocnił kompetencje zajmującej tymi sprawami Kongregacji Nauki Wiary, której sekretarzem był wówczas abp Charles Scicluna.
Śmierć australijskiego kardynała George’a Pella, która nastąpiła zaledwie kilka dni po śmierci Benedykta XVI, w pewien sposób połączyła losy tych dwóch gigantów współczesnego Kościoła katolickiego.
Zarówno Ratzinger, jak i Pell byli wybitnymi teologicznymi i intelektualnymi obrońcami ortodoksji doktryny katolickiej w sytuacjach, w których była ona zagrożona. Często stawali na drodze tym siłom, które chcą zliberalizować Kościół, uczynić z niego zwykłą organizację humanitarną, łatwą do monitorowania. Dlatego wielu ich nienawidziło i dlatego cierpieli. Lewicowo-liberalny establishment w Australii nie mógł go znieść. Dlatego media wzięły udział w polowaniu na niego po oskarżeniach o wykorzystywanie seksualne dwóch chłopców.
Nie było żadnych twardych dowodów przeciwko niemu, ale mimo to kapłan został skazany i spędził nieco ponad rok w więzieniu, dopóki Sąd Najwyższy nie uwolnił go od wszystkich zarzutów. Wielu dzisiaj kojarzy fałszywe oskarżenie przeciwko niemu z reformami finansowymi, które przeprowadził w Watykanie, podczas których groził niektórym potężnym lobby.
Jednak sfałszowany proces przeciwko niemu byłby niemożliwy bez mediów. To właśnie prowadzona przeciwko niemu kampania była jednym z czynników, które pozwoliły postawić Pella przed sądem bez żadnych dowodów poza nielogicznymi zeznaniami jednej z domniemanych ofiar.
W rzeczywistości ten los połączył ich jeszcze wcześniej i to na kilka sposobów. Zarówno Ratzinger, jak i Pell byli wybitnymi teologicznymi i intelektualnymi obrońcami ortodoksji doktryny katolickiej w sytuacjach, w których była ona zagrożona. Często stawali na drodze tym siłom, które chcą zliberalizować Kościół, uczynić z niego zwykłą organizację humanitarną, łatwą do monitorowania. Dlatego wielu ich nienawidziło i dlatego cierpieli
Benedykt XVI jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary wszedł w konflikt z teologami, którzy forsowali południowoamerykańską teologię wyzwolenia. Kardynał Ratzinger opublikował dokument, który ostrzegał przed niebezpieczeństwem tej teologii oraz wpływającego na nią marksizmu, czego nigdy mu nie wybaczono. Już wtedy media nadały temu ciepłemu i życzliwemu człowiekowi przydomki takie jak „panzer Cardinal” czy „Boży Rottweiler”. Ta nieuczciwa kampania medialna towarzyszyła mu również, gdy został papieżem. Zawsze był przedstawiany negatywnie.
Zarówno Ratzinger, jak i Pell byli zatem ofiarami medialnych kampanii kłamstw skierowanych przeciwko nim. Jedynym powodem, dla którego lewicowo-liberalne media ich nienawidziły, było to, że nie chcieli porzucić swojej wiary i swojego Kościoła. Z tego powodu oboje cierpieli (Pell spędził w więzieniu 13 miesięcy), ale nie zrezygnowali z Jezusa. Nigdy nie pozwolili, by opanowała ich nienawiść do wrogów. Pell powiedział po wyjściu z więzienia, że wybacza wszystko osobie, która niesłusznie go oskarżyła.
W czasach niepewności, tchórzostwa, kompromisów i zdrady odwaga tych dwóch duchowych gigantów będzie wspaniałym wzorem do naśladowania dla przyszłych pokoleń.