Poprzez zaangażowanie w działalność ChSWN w Carlsbergu poznałem wielu interesujących ludzi. Jedną z najbardziej interesujących była dr Anna Chorążyna.
Urodzona 13.09.1914 w Siedlcach.z domu Bieńkowska, pseudonim konspiracyjny Hanna . Pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Ukończyła gimnazjum sióstr urszulanek w Lublinie, następnie studiowała biologię w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (1933–1937). Przed 1939 działała w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Organizowała też Ludowy Związek Kobiet – organizację powiązaną z Batalionami Chłopskimi i Centralnym Kierownictwem Ruchu Ludowego. Organizowała pomoc dla wysiedlonych mieszkańców Poznańskiego.. Brała udział w Powstaniu Warszawskim.
Po wojnie posłanka do KRN (1945–1947) i na Sejm Ustawodawczy (wybrana z listy państwowej PSL). W latach 1946–1947 członek Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL. W listopadzie 1948 zrezygnowała z członkostwa w partii, a w lipcu 1950 zrzekła się mandatu poselskiego. W okresie 1950–1951 więziona. W latach 50. zatrudniona m.in. w Instytucie Biologii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.
W latach 1964–1989 na emigracji w Belgii. Wykładała na Wolnym Uniwersytecie w Brukseli. Od 1972 pełniła funkcję sekretarza NKW PSL na uchodźstwie, współredagowała emigracyjną gazetę Ruchu Chłopskiego „Wici”.
Poznałem ją w Carlsbergu już w 1982 roku, gdy przyjechała spotkać się z ks.Blachnickim. Przypadliśmy sobie z miejsca do gustu, od pierwszego wejrzenia, poczuliśmy do siebie szczególną sympatię i wzajemną więź duchową. Starsza , niska, ruchliwa, z wielkim temperamentem politycznym.
Forsowałem usilnie u ks.Blachnickiego jej kandydaturę na Prezesa ChSWN. Udało się, choć nie bez oporów. 4 kwietnia 1983 została prezesem Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów w Carlsbergu, gdzie w tym samym roku współorganizowała Studium Wyzwolenia Społecznego. Sam zostałem członkiem Komisji Rewizyjnej a Ks.Blachnicki powierzył mi zadanie zorganizowania I Marszu Wyzwolenia Narodów, który ostatecznie odbył się w dniach 26 – 28.08.1883 na trasie Carlsberg – Schloss Hambach W miesiącach poprzedzających marsz mieszkałem w nowo zakupionym (przez poręczenie mej żony Joanny) domu – siedzibie Stowarzyszenia, przy Linienstr. 11 w Carlsbergu. Codziennie wczesnym rankiem budziła mnie pukaniem w szybę pani Hania i odbywaliśmy długie spacery, intensywnie dyskutując. Rozmawialiśmy nie tylko o bieżącej sytuacji w Carlsbergu, w Polsce i na świecie. Dowiedziałem się bardzo dużo o jej pasjach, licznych zainteresowaniach, fascynacją Tybetem, gdzie przebywała wiele miesięcy każdego roku na medytacjach wśród mnichów tybetańskich. Ubierała się bardzo prosto, odżywiała skromnie, pościła, nigdy nie spała w łóżku, lecz na macie rozkładanej na podłodze.
Jej całe życie, dramatyczna przeszłość, były niezwykłe.
W październiku 1946 r.władze NKW PSL skierowały ją do Wrocławia. Wobec bierności
dotychczasowego zarządu, zdecydowano się oddać władzę w regionie w ręce posłanki Hanny
Chorążyny, komisarycznego kierownika PSL w tym województwie. Jej głównym zadaniem było odbudowanie dolnośląskiego PSL przed wyborami do Sejmu Ustawodawczego. Choć sytuacja wydawała się beznadziejna, wraz z wąskim gronem działaczy robiła co mogła, by stronnictwo w ogóle wzięło udział w wyborach.
Bolesław Zachariasiewicz bardzo szybko został jej bliskim współpracownikiem. Przed wyborami pracowali razem w sekretariacie wojewódzkim PSL. Niektórzy działacze zostali aresztowani, inni, bojąc się zatrzymania, nie pojawiali się wcale albo tylko na chwilę. Sytuacja była na tyle poważna, że Chorążyna złożyła podanie o prawo do noszenia broni dla obrony własnej. Wspominała po latach: „Byłam młodą kobietą, miałam małe dziecko, chciałam ułożyć jakoś życie sobie i jemu. Człowiek, którego poznałam we Wrocławiu, w czasie wojny pracował w wywiadzie AK. Był to interesujący mężczyzna, zdolny, bardzo inteligentny. Zabrakło mu natomiast charakteru. Ja go nie winię za to. Czasy były okrutne. Trzeba było mieć wiele odwagi, aby się wówczas ze mną publicznie pokazywać. Byłam przecież tą »Chorążyną od Mikołajczyka«. Tajniacy chodzili za mną krok w krok. Mnie jeszcze wtedy chronił mandat poselski. Natomiast każdy, kto miał ze mną kontakt, brany był na przesłuchanie. Spotkało to również mego narzeczonego. Podrzucono mu broń do kieszeni płaszcza. Zastraszono. I w rezultacie dał się nakłonić do współpracy”.
Wybory do Sejmu Ustawodawczego odbyły się 19 stycznia 1947 r. Chorążyna została posłem z listy krajowej. Po ucieczce Mikołajczyka w październiku 1947 r. do władzy w partii doszły osoby skłonne do współpracy z komunistami. Podczas posiedzenia Tymczasowej Naczelnej Komisji Weryfikacyjnej PSL, które odbyło się 15 listopada, przyjęto wniosek o wykluczeniu zwolenników Mikołajczyka z szeregów Stronnictwa. Chorążyna z własnej woli złożyła legitymację partyjną i odmówiła wejścia do zmienionego klubu poselskiego PSL.
Jesienią 1947 r. zmiany zaszły także w jej życiu osobistym. Od pewnego czasu była zaręczona z Zachariasiewiczem, a 3 października urodził im się syn. Zachariasiewicz dołączył do niej, przenosząc się na stałe do Warszawy. W styczniu 1948 r. wzięli ślub, choć za małżeństwo uważano ich już wcześniej. Zachariasiewicz podjął wówczas studia w Wyższej Szkole Prawniczej im. Teodora Duracza w Warszawie.
Pozostają nadal niejasne, kiedy i w jakich okolicznościach zorientowała się, że jej mąż jest agentem UB. Sama powiedziała na ten temat tyle:„Dowiedziałam się o tym, gdy nasz syn był już na świecie. Postawiłam sprawę jasno: musi wyplątać się z tego potrzasku. Wielokrotnie próbował, ale bez rezultatu.
We wrześniu 1950 r. została aresztowana i umieszczona w Szpitalu Psychiatrycznym w Tworkach, gdzie przebywała na obserwacji przez sześć tygodni. Potem przeniesiono ją do aresztu śledczego na Rakowieckiej i przetrzymywano do 3 lipca 1951 r., gdy umorzono śledztwo w jej sprawie. Po latach Chorążyna wspominała: „Po wyjściu z więzienia byłam nikim, dosłownie nikim. Nie miałam zameldowania, mieszkania, pracy”. Jej rodzina rozpadła się. Ze względu na złe warunki mieszkaniowe jej starszy, dziewięcioletni syn znalazł się w domu dziecka. W czasie, gdy przebywała w więzieniu, Zachariasiewicz wystąpił o rozwiązanie małżeństwa. „Żaden adwokat nie chciał podjąć się prowadzenia mojej sprawy. Wyznaczono kogoś z urzędu, kogo nawet na oczy nie widziałam. Mąż otrzymał rozwód z przyczyn, jak to określono, różnic w poglądach politycznych, które go dzieliły ze mną” .
Początkowo pracowała w warszawskim zoo. Później dzięki pomocy znajomych została
asystentem w SGGW. Odeszła stamtąd, nie chcąc sprawić kłopotu swojemu profesorowi, na
którego naciskano w jej sprawie. Zatrudniła się w Zakładzie Neurofizjologii Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN im. Nenckiego w Warszawie, gdzie mimo trudnych warunków kontynuowała pracę naukową. Przez pewien czas mieszkała w instytucie wśród psów, nad którymi prowadziła badania. Dzięki uporowi i dużemu samozaparciu udało jej się obronić doktorat z neurofizjologii zwierząt. Gdy w 1964 r. uniwersytet w Brukseli zaprosił ją do udziału w badaniach, wyjechała za granicę. Nie chcąc przerywać badań, które prowadziła kilkakrotnie, przedłużała ważność swojego paszportu. Gdy za którymś razem odmówiono jej na to zgody, zdecydowała się pozostać na emigracji. W 1972 r. weszła w skład kierownictwa PSL na uchodźstwie.
Po powrocie do kraju w 1998 działała na rzecz odrodzenia Stronnictwa. 15 sierpnia 1989 została wiceprezesem Tymczasowego NKW PSL tzw. wilanowskiego, a 11 listopada tego samego roku przewodniczącą Rady Naczelnej tego ugrupowania. W 1990 przystąpiła z nim do PSL, gdzie także zasiadła w RN. Odwiedzałem ją w jej małym mieszkanku w Warszawie i znów mieliśmy sobie wiele do opowiadania. Jeździła do szkół na spotkania z młodzieżą, ja organizowałem oazy w Polsce dla dzieci i młodzieży z Niemiec. Przyleciałem w tej sprawie do Kraju. Na Okęciu z gazety dowiedziałem się o jej śmierci w dniu 28.06.1999 i terminie pogrzebu. Było dla mnie jasne, że pani Hania zaprasza mnie na ostatni spacer, jak kiedyś na nasze spacery w Carlsbergu. Miałem godzinę do pogrzebu. Taksówką pojechałem na Cmentarz Wojskowy na Powązkach, by uczestniczyć w pożegnalnej Mszy św. i pochówku w asyście PSL – owskich działaczy. Ale to nie był już ten PSL, któremu chciała być wierna.
Pani dr Hanna Chorążyna pozostawała wierną sobie, swoim ideałom przez całe życie.