Przed laty w opublikowanej książce „Miejsca, ludzie, wydarzenia”  rozdział pierwszy poświęciłem opisowi tragicznych dni września 1939 w Kruszynie, Widzowie i innych miejscowościach. Dziś z satysfakcją przeczytałem w „Gazecie Częstochowskiej”  bardzo ciekawy artykuł autorstwa Patryka Wałka, będący cennym uzupełnieniem mojej relacji. Przytaczam w obszernych fragmentach, z podaniem źródła.

….”Pierwsi żołnierze niemieccy wkroczyli do Kruszyny w już sobotę, 2 września1939 roku. Stanowili oni jeden z pododdziałów 1 Dywizji Pancernej gen. Rudolfa Schmidta, podążający w kierunku przepraw na Warcie w Gidlach i Pławnie. 3 września przez Kruszynę przejechała, kierując się w stronę Szczepocic, niemiecka 1 kompania 62 batalionu pionierów. Tego samego dnia do wsi wkroczyli żołnierze 4 Dywizji Pancernej………..Po dotarciu do Kruszyny żołnierze niemieccy zaczęli zakwaterowywać się w poszczególnych gospodarstwach. Jednocześnie w miejscowym pałacu, który w połowie sierpnia opuściła rodzina Lubomirskich, zainstalował się sztab XVI Korpusu Armijnego.

W poniedziałek, 4 września do jednego z domów znajdujących się przy głównej ulicy (obecnie – ul. Kościelna), oddalonego o ok. 200 m od parafialnego kościoła wtargnęli żołnierze niemieccy. Zażądali oni od właścicieli – Państwa Klekotów – wody, potrzebnej im do porannej toalety. Podczas golenia jeden z nich, widząc przejeżdżający drogą – tuż koło domu, w którym przebywał – patrol, przez otwarte okno wykonał ręką gest pozdrowienia. Obecny na drodze żołnierz, sądząc że to Polak, strzelił do golącego się kolegi, śmiertelnie raniąc go w szyję. Ofiarą tej tragicznej pomyłki padł strzelec G. Bierlein z II batalionu 36. pułku pancernego ppłk Hermanna Breitha. O to morderstwo oskarżono Polaków – rzekomych partyzantów. Co warto zaznaczyć, kilka dni wcześniej – 1 września, Niemcy zastosowali podobną metodę we wsiach Zimnowoda i Parzymiechy (obecnie powiat kłobucki),

Wobec fałszywej informacji o tym, że niemiecki żołnierz został zabity przez Polaków, jego towarzysze broni, chcąc go pomścić, całą swą żądzę odwetu skierowali wobec miejscowej ludności. Jako pierwsi zostali zamordowani Państwo Klekotowie. Po chwili już w całej wsi zaczęły rozlegać się pojedyncze strzały. Niemieccy żołnierze zaczęli dokonywać egzekucji pojedynczych osób. Przypadkowi mieszkańcy Kruszyny byli rozstrzeliwani na ulicach, podwórkach i w domach. Niemieccy oprawcy nie oszczędzali nikogo. W jednym z domów, znajdującym się na miejscu obecnej Szkoły Podstawowej, od wybuchu granatu wrzuconego przez piwniczne okienko, zginęła chroniąca się tam rodzina Państwa Kępów – matka z trójką dzieci, w wieku od 10 do 14 lat.

Jedną z ofiar niemieckiej zbrodni w Kruszynie był 60-letni Feliks Bartnik, prapradziadek autora niniejszego artykułu. Został zastrzelony na swoim podwórku podczas wykonywania prac w gospodarstwie. Wobec zakazu niemieckich władz wojskowych, pogrzeb musiał odbyć się w późniejszym czasie. Do tego momentu rodzina zmuszona była tymczasowo pochować zamordowanego w podwórku gospodarstwa.

Dotychczasowe egzekucje miały stanowić jedynie preludium do zaplanowanego przez Niemców masowego mordu mieszkańców Kruszyny. Z domów zaczęto wyciągać wszystkich mężczyzn, kierując ich na obrzeża wsi, gdzie pod murem okalającym parafialny cmentarz mieli zostać rozstrzelani. Jak wynika z ustnych relacji przekazywanych przez uczestników tych wydarzeń, od niechybnej śmierci uratowała ich mieszkająca w Kruszynie Niemka – żona pana Franciszka Brożyny. Po zaaresztowaniu również jej męża, udała się do pałacu, w którym jak już wspomniano, znajdował się sztab XVI Korpusu. Tam zrelacjonowała prawdziwy przebieg zdarzeń dotyczących śmierci niemieckiego żołnierza. Według relacji, jedną z osób, która miała również przyczynić się do wyjaśnienia całego zdarzenia, miał być Konstanty Olszewski, który już w kolejnych miesiącach wojny podpisał niemiecką listę narodowościową tzw. Deutsche Volksliste. Ostatecznie po reakcji niemieckiego dowództwa, zwolniono zatrzymanych mężczyzn. Jak wspominał jeden z mieszkańców, przeznaczony do rozstrzelania i ustawiony pod cmentarnym murem – Wiktor Pruciak, zięć wspomnianego Feliksa Bartnika, wracali oni do swych domów nie ulicami, ale przez kolejne podwórka, nie chcąc przypadkowo zwrócić na siebie uwagi któregoś z niemieckich żołnierzy. Dziś pod wspomnianym murem, w miejscu, w którym Niemcy zgromadzili przeznaczonych na śmierć mieszkańców, znajduje się skromny, metalowy krzyż z małą tabliczką, upamiętniający tamte tragiczne wydarzenia.

4 września 1939 r. w Kruszynie Niemcy zamordowali co najmniej 36 mieszkańców, w tym kilku miejscowych Żydów, którzy mieli w Kruszynie własną bożnicę. Co ciekawe, w dzienniku działań Oddziału Kwatermistrzowskiego 10 Armii, który przybył do Kruszyny 6 września, pod tą właśnie datą zanotowano: „W ogrodach pałacu pochowano 17 Polaków (cywili), których musiano rozstrzelać jeszcze przedwczoraj, ponieważ mieli wystąpić z bronią przeciwko oddziałom niemieckim”.

Tego samego dnia – 4 września – ofiarami żołnierzy niemieckiej 4 Dywizji Pancernej padli również mieszkańcy pobliskich wsi: Bab, gdzie zginęło 8 osób, Jackowa, w którym śmierć poniosło 6 osób oraz Widzowa, gdzie Niemcy rozstrzelali 12 osób.

Pomimo upływu przeszło 80 lat, mieszkańcy Kruszyny pamiętają o tamtych tragicznych wydarzeniach, gromadząc się co roku w rocznicę Krwawego Poniedziałku pod pomnikiem upamiętniającym ofiary, aby oddać należny im hołd. Na tablicy wkomponowanej w pomnik, figurują nazwiska 36 pomordowanych mieszkańców. Na grobach ofiar, pochowanych w jednym rzędzie na tutejszym cmentarzu, regularnie płoną znicze, leżą kwiaty, świadcząc o niesłabnącej pamięci potomnych”.

Patryk Wałek – Gazeta Częstochowska Nr 40 z dnia 7.10.2021

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *