Przed kilkoma dniami z wielkimi honorami odbył się pogrzeb wybitnego działacza PZPR i OPZZ, który dał się poznać społeczeństwu 30 listopada 1988 r. gdy zmierzył się w debacie telewizyjnej z Lechem Wałęsą.
Wg Wikipdii: Alfred Władysław Miodowicz (ur. 28 czerwca 1929 w Poznaniu, zm. 17 września 2021) – polski działacz związkowy, polityk, poseł na Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej IX kadencji, od 24 listopada 1984 do 19 grudnia 1991 przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Członek Rady Państwa od 6 listopada 1985 do 17 lipca 1986.
W latach 1947–1948 należał do Związku Walki Młodych, w latach 1948–1953 do Związku Młodzieży Polskiej (pełnił funkcję kierownika wydziału Zarządu Wojewódzkiego ZMP w Poznaniu starszego instruktora Zarządu Głównego w Warszawie, wiceprzewodniczącego i od 1952 przewodniczącego Zarządu Wojewódzkiego ZMP w Krakowie, kiedy to podjął pracę w Hucie im. Lenina w Nowej Hucie.
Przy okazji pogrzebu wspomniano o jego dzieciach. Syn Konstanty (1951–2013) był działaczem opozycji demokratycznej, pułkownikiem Urzędu Ochrony Państwa oraz posłem Akcji Wyborczej Solidarność, Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego i Platformy Obywatelskiej. Córka Dobrosława (1953–1986) była himalaistką, zginęła podczas schodzenia z K2. Symboliczny grób znajduje się na cmentarzu parafialnym w Końskich.
O Ojcu komunistycznego działacza, też Alfredzie Konstantym Miodowiczu ur.1902 wspomniano jedynie, że był zarządcą młyna przy ul. Gimnazjalnej w Końskich i zmarł w1943 roku. A szkoda, bo ja sam pisałem o nim szeroko w kilku książkach, przywołując wspomnienia z czasów wojny znanych osób. Aby było jasne, dzieci nie odpowiadają za winy ojców. Nie można jednak przemilczać, czy zakłamywać historii.
Ze wspomnień wojennego burmistrza Przedborza Konstantego Kozakiewicza:
Nagle został aresztowany i wywieziony Tadeusz Bielecki, podporucznik rezerwy. Rodzinie Bieleckich został zarekwirowany młyn, działał tutaj z ramienia kreisladwirta E.Fittinga wysiedlony Miodowicz. A gdy Bieleccy zaczęli się energicznie starać przy pomocy innych Niemców o zwrot młyna, nastąpiło aresztowanie. Prawdopodobna data aresztowania to 30 VII 1941 r. Brat Wacław ostrzeżony przez Żydówkę, zdołał schronić się tymczasowo w Korytnie. Do końca wojny ukrywał się u rodziny w Częstochowie.
Opis rozwoju sytuacji we młynie Bieleckich zamieścił Bojomir Tworzyański – żołnierz Armii Krajowej z Końskich, później: pseudonim „Ostoja”, dowódca 7. Batalionu Partyzanckiego Okręgu AK Nowogródek:
Na wiosnę 1942 roku p. Miodowicz, ojciec Alfreda – zaproponował mi pracę w młynie w Przedborzu niedaleko Końskich. Zarząd młyna został oddany przez Miodowicza jego synowi Alfredowi Konstantemu – z instrukcjami, że „synek” ma zostawić całą administrację i operację młyna łącznie z tartakiem i małą fabryką mebli w moich rękach. Obydwaj panowie Miodowicze władali językiem niemieckim jak rodowitym. Wydaje mi się, że byli volksdeutschami. Syn Miodowicza nie wtrącał się do niczego tak długo, jak mu wypychałem kieszenie pieniędzmi, a pracując w młynie, nie było to trudnym zadaniem. Dowiedziałem się później, że syn Miodowicza był agentem Gestapo.
(…) Wkrótce po moim przyjeździe do Przedborza przyszedł do kantoru Żyd i w imieniu Rady Żydowskiej [Okupant ustanowił Radę Starszych Gminy Żydowskiej w Przedborzu jeszcze jesienią 1939 r. Żydzi przebywali od połowy marca 1940 r. w utworzonym przez Niemców getcie, czyli dzielnicy żydowskiej wyznaczonej do przymusowego zamieszkania tej ludności. Terytorialnie getto objęło obustronnie ulice Trytwę i Leśną, sięgając wzdłuż ulicy Częstochowskiej prostopadle do wymienionych ulic w kierunku południowym w głąb, aż pod Śreniawę.– zaprosił mnie na 5-tą po południu w następną sobotę do domu jednego z radnych. (…) Po kolacji starszy radny zwrócił się do mnie mówiąc, że doskonale wie kim jestem (…). Zwrócono się do mnie z gorącą prośbą o pomoc, aby im udostępnić dostawę mąki po kryjomu do getta. (…) Był to początek, wkrótce mieliśmy żandarmerię Przedborza w swoim ręku. Zabrnęli już tak daleko, że wykonywali za opłatą w postaci mąki wszystkie nasze życzenia. Eskortowali mąkę do getta, jak również nielegalnie przemielaną mąkę dla rodzin wiejskich. (…) Syn Miodowicza żądał coraz więcej pieniędzy, urządzał przyjęcia z orgiami, bił Żydów i chłopów. Zacząłem czuć się nieswojo. Od czasu do czasu przyjeżdżał z Końskich landwirt [Edward Fitting kreislandwirt, okupacyjny „gospodarz powiatu”, zginął 28 V 1944 r. z wyroku AK ], który był znany z okrucieństwa wobec Żydów. Zauważyłem, że bardzo przyjaźni się z młodym Miodowiczem. Zwróciłem staremu Miodowiczowi uwagę na birbantki „synalka”, wezwał więc syna do Końskich. Po powrocie młodego Miodowicza stosunek jego do mnie uległ zmianie. Na wszelki wypadek zacząłem nosić przy sobie rewolwer. Przy najbliższej rozmowie z radnym żydowskim wspomniałem mu, że noszę się z zamiarem zrezygnowania z pracy. Poproszono mnie, abym jeszcze pozostał i dano mi gwarancję, że gdy czas nadejdzie, aby opuścić Przedbórz, to zostanę powiadomiony. (…) Na drugi dzień rano dostałem notatkę od radnego żydowskiego, aby następnym autobusem odjechać do Końskich(…).
W materiałach wywiadu AK zanotowano:
Miodowicz Alfred, volksdeutsch, kierownik młyna w Przedborzu. Ur. 10.01.1902 r., oskarżony o świadome przyznawanie się do Niemców, o wydanie oficera WP w ręce żandarmerii, który został wywieziony do obozu, o bicie własnoręczne Polaków. Świadkowie: ogół ludności miasta Przedborza. Na skutek masowych zażaleń, protokół skierowano do sądu organizacyjnego, uzyskano wyrok śmierci.
Wyrok ten został wykonany we młynie o godz 10tej dnia 7 VII 1943 r. przez partyzantów z oddziału AK „Robotnika”. Na jego grobie w Końskich napisano „zmarł”. Tadeusz Bielecki został zesłany do obozu koncentracyjnego Auschwitz, nr obozowy 19046. Zginął, brak informacji o czasie i miejscu śmierci..
Ze wspomnień Bronisława Skury – Skoczyńskiego „Robotnika“
Nasz dowódca Stanisław Sojczyński „Zbigniew” nie dał nam długo odpocząć. Już dwa dni potem oddział miał wykonać wyrok śmierci na Alfredzie Miodowiczu z Przedborza. Był to oficer Wojska Polskiego, który w czasie okupacji stał się niemieckim sługą. Na wskutek jego donosów, sporo ludzi wywieziono do obozów koncentracyjnych. W wyniku jego podłości Niemcy uwięzili i rozstrzelali kierownika młyna. Nagrodą dla zdrajcy był właśnie ten młyn, którym zaczął zarządzać. Nasz wywiad w Przedborzu dobrze go rozpracował. Aż trzykrotnie ostrzegaliśmy go na piśmie, by zaprzestał swej wrogiej działalności, ale nie odniosło to żadnego skutku. Sąd podziemny wydał więc wyrok śmierci na zdrajcę.
Na bezpośrednich wykonawców wyznaczyłem żołnierzy naszej bojówki w Dmeninie. Na ochotnika zgłosili się Henryk Piasecki ps. „Zapora” i J. Chutkiewicz ps. „Balon”. Poza nimi wyznaczyłem dziesięciu ludzi z Przedborza do osłony akcji. Młyn, którym zarządzał Miodowicz znajdował się w samym centrum miasta i wykonanie wyroku właśnie w tym miejscu niosło za sobą spore ryzyko. Na dodatek obaj moi żołnierze mieli po raz pierwszy strzelać do człowieka. Tuż przed samym młynem „Zapora” zaczął mieć wątpliwości. Po krótkiej dyskusji z „Balonem” postanowili wrócić do mnie. Tu nie ma miejsca na dyskusje i wątpliwości – uciąłem od razu ich pytania, ten szpicel zasłużył sobie na śmierć. Pomyślcie ile jeszcze złego może zrobić waszym rodakom.
Po takiej reprymendzie bojowcy już bez wątpliwości odeszli do młyna, żeby wykonać zadanie. „Balon” pozostał na zewnątrz, a do młyna wszedł „Zapora”. ”Gdzie jest pan Miodowicz – zapytał młynarczyka, który odparł: – w kantorku”. W tym momencie w drzwiach kantorku pokazał się Miodowicz. „Zapora” rozpiął marynarkę wyjmując z za paska spodni pistolet i podszedł do niego: „W imieniu podziemnego sądu Rzeczpospolitej” – zaczyna formułę wyroku, ale Miodowicz odwraca się i ucieka do kantorka. „Zapora” jest tuż za nim i blokuje stopą drzwi. Przez moment zmagają się z sobą, ale już za chwilę „Zapora” strzela przez drzwi i rani agenta. Potem wchodzi do kantorka i widzi jak ranny Miodowicz czołga się do biurka, w którym ma ukryty pistolet. Strzela więc do niego jeszcze kilka razy i kładzie go trupem, a potem kończy formułkę: „Za działanie przeciwko narodowi Polskiemu skazany zostałeś na śmierć”. Obaj zamachowcy spokojnie opuszczają młyn i przez cmentarz żydowski wymykają się z Przedborza.
Wykonanie wyroku na Miodowiczu wzmogło czujność Przedborskiego gestapo, a jednocześnie uaktywnili się szpicle, którzy mieli za zadanie dowiedzieć się, kto był wykonawcą tego wyroku. Jednym z najbardziej „zasłużonych” niemieckich agentów, był właściciel zakładu trumniarskiego Zygmunt Wolski. Wywiad stwierdził bez żadnych wątpliwości, że Wolski współpracuje z gestapowcem Reichem i wydał już w ręce gestapo wielu Polaków.
Ta akcja ( i wiele innych opisane zostały szeroko w moich książkach ).