Wspomnienia o mojej bratanicy i chrześnicy postanowiłem zamieścić tu z okazji dzisiejszej (12.09.2021 )podniosłej uroczystości wyniesienia na ołtarze błogosławionych Sług Bożych Kardynała S.Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej. Bardzo dużo powiedziano o tych Wspaniałych Postaciach. Łączył Je Ośrodek dla Niewidomych w Laskach, który dawno przed wojną założyła R.Czacka a posługiwał tam młody kapłan S.Wyszyński. W czasie wojny był tam Szpital powstańczy.
Poznałem ten Ośrodek i bywałem tam w latach 1974 – 1983, odwiedzając swoją bratanicę Mariolkę. Byłem zawsze spontanicznie witany i serdecznie goszczony przez gromadę dzieciaków, nie odstępujących mnie ani na chwilę. Ostatni raz byłem ta w 1984 roku z darami dla dzieciaków, kilkadziesiąt kilogramów słodyczy z Niemiec.
Mariolka urodziła się 11.07. 1967 roku w Izbie porodowej ,przy ul. Kolejowej w Trzebini z niedorozwojem gałki ocznej i niedowładem lewej ręki i nogi. Wykryto,że to TOKSOPLAZMOZA, choroba odzwierzęca. Rodzicami chrzestnymi byli; siostra matki, Hanka i brat ojca, Cezary. Chodziła do przedszkola w Sierszy, leczyła się w Klinice w Krakowie. Otrzymała protezę oczną.
W 1974 poszła do Szkoły dla dzieci niewidomych i niedowidzących, prowadzonej przez siostry zakonne, w Laskach k/Warszawy, gdzie pozostawała przez 9 lat. To była świetna szkoła, która dała Mariolce zarówno ogólną wiedzę, wyrobiła poglądy społeczno-polityczne, otworzyła horyzonty, jak i ugruntowała zasady moralne i duchowe.
Wróciła do rodzinnego domu do Jaworzna. Zaangażowała się w ruchu oazowym „Muminków”, prowadzonym przy kościele przez wspaniałego kapłana, autora książek, ks. Andrzeja Zwolińskiego. Była niezwykle aktywna w swoim środowisku, nazywana „Prezeską”. Miała zawsze czas dla innych i całą masę propozycji. Przyjaźniła się szczególnie z Beatą Rosołek. Miała sympatię -chłopaka z Olkusza.
Poszła do Szkoły Zawodowej dla niewidomych w Chorzowie, na Belojanisa. Dziadkowie Lisowie mieszkali wtedy w Katowicach na Sciegiennego. Spotykała się tam, albo w domu rodziców z przyjeżdżającym z Niemiec wujkiem, Cezarym. Bardzo się lubili, lubili z sobą przebywać, dyskutować. Znała wydarzenia historyczne, interesowała się bieżącymi sprawami politycznymi, wymieniając nazwiska polityków i ich poglądy. Chętnie śpiewali oazowe i patriotyczne piosenki, słuchała o działalności ks.F.Blachnickiego, dzieliła się swymi przeżyciami i spostrzeżeniami. Chwała wyniesionej dziś na ołtarze błog.R.Czackiej i Siostrom prowadzącym ten wspaniały Ośrodek.
Mariolka uległa śmiertelnemu wypadkowi dn.3.05.1989, na oznakowanym przejściu dla pieszych w Szczakowej, obok kościoła, gdy po spowiedzi u ks. Janusza- szła z domu sióstr do Kościoła po przeciwnej stronie ulicy, potrącona przez ciężarowego Stara 200, który nie wyhamował, jadąc z góry. Przybyła lekarka stwierdziła zgon, sprawdzając jej martwe oko, lecz zebrani gapie zauważyli, że daje oznaki życia. Wezwano helikopter, który przetransportował ją do szpitala w Bytomiu. Dokonano trepanacji czaszki, zmarła po jedenastu dniach, nie odzyskawszy przytomności,dnia 14.05.1989. Miała zaledwie 22 lata. W tym samym wieku błogosławiona Róża Czacka utraciła całkowicie wzrok.
Moja chrześnica była fantastycznym dzieckiem, nieprzeciętną, charakterystyczną postacią w rodzinie. Upośledzona od urodzenia; prawie niewidząca, tęga, pociągająca niesprawną nogą i mająca kłopoty z wykrzywioną, niesprawną ręką – była pogodna, rodzinna, serdeczna, aż wylewna, towarzyska, pełna radości życia. Jako dziecko, nazywana w rodzinie Kasią – przylepna, grzeczna i posłuszna, gotowa do pomocy. Wzruszała Babcię Lusię, gdy na zwracaną sobie uwagę powtarzała : „mówiłaś mi,babciu, żebym tego nie robiła, mówiłaś..” Miała apetyt, lubiła jeść i zachwalać jedzenie; „o matko, jaka dobra zupka, a ciocia Urszulka nie je…”
Znała bardzo wiele piosenek, wierszy, lubiła śpiewać, bawić się, cieszyć życiem. Uwielbiała sprawiać radość otoczeniu. Najlepiej czuła się w gronie w swoich rówieśników , w grupie Muminków. Bardzo dobrze czuła się też w towarzystwie młodszego kuzyna Bartka i Babci Lusi, z którą mocno związana była od urodzenia. Kochała rodziców i swą młodszą siostrzyczką, Magdalenkę.
To było dobre, kochane, Boże dziecko….i Bóg, wysłuchawszy jej spowiedzi, powołał ją do siebie. Jest pochowana na cmentarzu w Dąbrowie Narodowej k.Jaworzna, gdzie spoczywa też jej brat Dawid, zmarły po kilku dniach od urodzenia, 8.10.1978 oraz ojciec, a mój brat, Maciej, zm.28.03.2008 w wieku 62 lat.
Porządkując notatki mojego zmarłego brata Maćka znalazłem wiersz, bez daty, dedykowany tragicznie zmarłej córce.
Wiersz po śmierci Mariolki
Pod samotną sosną , głęboko obok korzeni –
Leży moja córka Mariolka , nikt tego już nie zmieni .
Myślami jestem ciągle przy niej , rozmawiamy sobie –
W sennych majakach widzę ją stale i mówię tobie –
Kto czytał będzie te moje wynurzenia , że pogodziwszy się z wolą Bożą
Ciągle jest dla mnie nie do uwierzenia , że życie samo jest tak brutalne , tak trudne i jednocześnie jest tak ,
że jest dzień Wszystkich Swiętych i
Twoje święto córko .
Byłem u Ciebie – zaniosłem ci ogienek – a co z laurką ?
Im dłużej Cię nie ma z nami , jesteś gdzieś daleko, ale jesteś przecież –
Tym goręcej cie kocham i szukam Cię po całym świecie .
Gdziekolwiek jestem – jesteś moim cieniem –
Czasami proszę cię o przebaczenie
I modle się do Ciebie o wstawiennictwo
O pomoc dla reszty Twojej , naszej rodziny.
O twoją siostrę Magdusie, o Mamę – i są godziny ,
Kiedy żal tak mi serce ściska ,
że sam to z trudem przyznaję
ale z oczu łzy mi wyciska –
To za Tobą płaczę-
moja Ty -Mariolko miła.
Może byłoby całkiem inaczej,
gdybyś jeszcze tu z nami żyła .
Myślę że jesteś , że widzisz , że wiesz wszystko o nas ,
że pamiętamy o Tobie i że nic bez Ciebie u nas.
„Ona jedna widząca, a my wszyscy niewidomi” – mówił o matce Elżbiecie Róży Czackiej, która we wczesnej młodości straciła wzrok, zmarły w opinii świętości x. Aleksander Fedorowicz.
Matko Czacka, która kijkiem szukasz sobie drogi
I masz w oczach niewidzących Niebios spokój błogi
I wśród głodu, nędzy, zbrodni wciąż uśmiech panieński,
Której modłów chętnie słucha Jezus Nazareński,
Między Polską a Chrystusem, Ty arko przymierza
Włącz nas wszystkich, i mnie także, do Twego pacierza.
Pisał pięknie Jan Lechoń w 1942 roku